Panel logowania

Nie masz jeszcze konta na e-Mlodzi.com?

Zarejestruj siê!

Zapomnia³eœ has³a?

Przypomnij je

Autor

Wiadomo¶æ

Cadi96  

Stały User

..Vampire..



ImiÄ™: Claudia

Do³±czy³a: 07 Mar 2009

Sk±d: jeste¶?

   

Wys³any: 2009-03-14, 08:14   PiÄ™kne Wiersze

Tutaj dodajemy wiersze które są według nas `piękne`.
Mogą byc o dowolnej tematyce. Tak wiem że był temat Złote myśli.
Ale ten temat jest - przypominam jeszcze raz o wierszach.
Nie krótkich ale i nie za długich.


Nawet nie wiesz, jak bardzo.
.potrzebuję Twojego ciepła.
.SiedzÄ…c tutaj i zastanawiajÄ…c siÄ™,
.czemu teraz nie jesteÅ› przy mnie.
.przypominam sobie Twoje oczy.
.Przypominam też te kilka chwil.
.kiedy serce biło jak oszalałe.
.Miłość? Piękne uczucie.
.Szkoda, że nie stworzone dla mnie.
.i dla Ciebie... Dla nas.
.Tak bardzo chciałabym móc zobaczyć.
.jak znów się do mnie uśmiechasz.
.Chciałabym wiedzieć, co wtedy myślałeś.
.Obiecaj mi tylko, że jeszcze tam będziesz.
.że wrócisz, że zostaniesz na zawsze.
.Dlaczego nie było mnie tam wtedy.
.kiedy spadałeś z nieba?.
A. słoneczny dzień, który miał być spełnieniem.
.największe go marzenia stał się szary.
.NienawidzÄ™ siebie.
.Za to, że zawsze jest na wszystko za późno.
.Za to, że nie powiedziałam Ci tylu ważnych słów.
.i być może nigdy się o nich nie dowiesz.
.Za to, że nie usłyszałeś o moim śnie.
.którego byłeś głównym bohaterem.
.Ale pamiętaj, że zawsze byłeś, jesteś i będziesz tu.
.W środku.
.Głęboko w sercu.
.Bo skończyło się to.
.co nie miało szansy się zacząć.
_________________
`Człowiek jest wielki, nie przez to,co ma,
lecz przez to kim jest, nie przez to co posiada,
lecz przez to czym dzieli siÄ™ z innymi!
 

poem sometimes  

Pogromca postów


Do³±czy³: 15 Lut 2009

   

Wys³any: 2009-03-14, 11:15   

Na początek dwa miłosne:

Krzysztof Kamil Baczyński - Niebo złote ci otworzę...

Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne
ptasi świt.
ZiemiÄ™ twardÄ… ci przemieniÄ™
w mleczów miękkich płynny lot,
wyprowadzÄ™ z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
futrem iskrzÄ…c zwinÄ… wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwy splot.
I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn,
aż zagrają jak wiolonczel
żal - różowe światła pnącze,
pszczelich skrzydeł hymn.
Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.
15. VI. 1943 r.
¦piew z pożogi, 1947


Reiner Maria Rilke - ...

Zgaś moje oczy, ja Cię widzieć mogę
Uszy zatrzaśnij, ja Ciebie usłyszę
I ja do Ciebie bez nóg znajdę drogę
I bez ust krzyk mój cisnę w Twoja ciszę

Ręce mi odrąb, a ja Cię pochwycę
Ja CiÄ™ pochwycÄ™ sercem jak ramieniem
Zawrzyj mi serce, mózgiem Cię zdobędę
A skoro mózg mi wypalisz płomieniem

Ja na krwi mojej Ciebie nosić będę.



;)
_________________
"wiemy, że Bóg umarł, powiedziano
nam o tym, czytając ciebie nie byłem tego całkiem pewny."
 

Cadi96  

Stały User

..Vampire..



ImiÄ™: Claudia

Do³±czy³a: 07 Mar 2009

Sk±d: jeste¶?

   

Wys³any: 2009-03-14, 16:33   

ahh...te wiersze są piękne.. :oops:
_________________
`Człowiek jest wielki, nie przez to,co ma,
lecz przez to kim jest, nie przez to co posiada,
lecz przez to czym dzieli siÄ™ z innymi!
 

lusia  

Mega wymiatacz

subtelna wariatka



ImiÄ™: Lucyna

Do³±czy³a: 30 Kwi 2008

Sk±d: Kraków

   

Wys³any: 2009-03-14, 17:08   

Barbara Borzymowska
"Modlitwa konia z transportu"

Mój wiatronogi Boże koni
Czy Ty naprawdÄ™ widzisz wszystko?
Strach, ból i głód i krew i śmierć?
Nie ma nikogo z mojej stajni i nie znam drogi na pastwisko
Bardzo się boję, Panie mój
Tutaj tak ciasno jest i ciemno
I taki bardzo jestem sam,
Choć tyle koni jedzie ze mną
Boże, z ogonem bujnym, grzywą gęstą
Ja przecież jestem
Przecież byłem
Na Twoje podobieństwo
Nikt by w to teraz nie uwierzył
Nic z tego nie zostało
Czterokopytny Boże, spraw
By umieranie nie bolało
Jeszcze o jedno CiÄ™ poproszÄ™
Nim wszystko będzie końcem
Niechaj na przekór wyśnię sen
¯e galopuje w słońce
I pędzę wprost w promieni blask
Pękają chmury w niebie
A ja nie czuję więcej nic
I mknÄ™ i gnam do Ciebie
_________________
Niech nikt nie mówi jak mam żyć, bo nikt za mnie nie umrze!
Nigdy nie dyskutuj z idiotami, bo ściągną Cię do swojego poziomu i pobiją doświadczeniem.
 

wronka  

Mega wymiatacz



ImiÄ™: Lena

Wiek: 31

Do³±czy³a: 04 Kwi 2009

   

Wys³any: 2009-07-08, 15:13   

Wisława Szymborska - "Nic dwa razy"

Nic dwa razy siÄ™ nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy się bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
¯adnej zimy ani lata.

¯aden dzień się nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imiÄ™
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy się od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.
_________________
¯aden dzień sie nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
 

poem sometimes  

Pogromca postów


Do³±czy³: 15 Lut 2009

   

Wys³any: 2009-07-08, 17:55   

Ostatnio ten mnie poruszył:

Herbert Zbigniew

U wrót doliny

Po deszczu gwiazd
na łące popiołów
zebrali się wszyscy pod strażą aniołów

z ocalałego wzgórza
można objąć okiem
całe beczące stado dwunogów

naprawdÄ™ jest ich niewielu
doliczając nawet tych którzy przyjdą
z kronik bajek i żywotów świętych

ale dość tych rozważań
przenieśmy się wzrokiem
do gardła doliny
z którego dobywa się krzyk

po świście eksplozji
po świście ciszy
ten głos bije jak źródło żywej wody

jest to jak nam wyjaśniają
krzyk matek od których odłączają dzieci
gdyż jak się okazuje
będziemy zbawieni pojedynczo

aniołowie stróże są bezwzględni
i trzeba przyznać mają ciężką robotę

ona prosi
- schowaj mnie w oku
w dłoni w ramionach
zawsze byliśmy razem
nie możesz mnie teraz opuścić
kiedy umarłam i potrzebuję czułości
starszy anioł
z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie

staruszka niesie
zwłoki kanarka
(wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej)
był taki miły - mówi z płaczem
wszystko rozumiał
kiedy powiedziałam -
głos jej ginie wśród ogólnego wrzasku

nawet drwal
którego trudno posądzić o takie rzeczy
stare zgarbione chłopisko
przyciska siekierÄ™ do piersi
- całe życie była moja
teraz też będzie moja
żywiła mnie tam
wyżywi tu
nikt nie ma prawa
- powiada -
nie oddam

ci którzy jak się zdaje
bez bólu poddali się rozkazom
idą spuściwszy głowy na znak pojednania
ale w zaciśniętych pięściach chowają
strzępy listów wstążki włosy ucięte
i fotografie
które jak sądzą naiwnie
nie zostanÄ… im odebrane

tak to oni wyglÄ…dajÄ…
na moment
przed ostatecznym podziałem
na zgrzytających zębami
i śpiewających psalmy
_________________
"wiemy, że Bóg umarł, powiedziano
nam o tym, czytając ciebie nie byłem tego całkiem pewny."
 

lovez8  

Hiper wymiatacz

obserwatorka.



Wiek: 28

Do³±czy³a: 17 Kwi 2009

   

Wys³any: 2009-07-08, 18:19   

Radość pisania

DokÄ…d biegnie ta napisana sarna przez napisany las?
Czy z napisanej wody pić,
która jej pyszczek odbije jak kalka?
Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?
Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta
spod moich palców uchem strzyże.
Cisza - ten wyraz tez szeleści po papierze i rozgarnia
spowodowane slowem "las" gałęzie.

Nad białą kartką czają się do skoku
litery, które mogą ułożyć się źle,
zdania osaczajÄ…ce,
przed którymi nie będzie ratunku.

Jest w kropli atramentu spory zapas
myśliwych z przymrużonym okiem,
gotowych zbiec po stromym piórze w dół,
otoczyc sarnę, złożyć się do strzału.

Zapominają, że tu nie jest życie.
Inne, czarno na białym, panują tu prawa.
Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechce,
pozwoli się podzielić na małe wieczności
pełne wstrzymanych w locie kul.
Na zawsze, jesli każę, nic się tu nie stanie.
Bez mojej woli nawet liść nie spadnie
ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka.

Jest więc taki świat,
nad ktorym los sprawuje niezależny?
Czas, ktory wiąże łańcuchami znaków?
Istnienie na mój rozkaz nieustanne?

Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.
_________________
My dear fellow, the truth isn't quite the sort of thing one tells to a nice, sweet, refined girl.
One should always be in love. That's why one should never marry.

Oscar Fingal O'Flahertie Wills Wilde
 

Werull

Stały User



Do³±czy³: 07 Lip 2009

   

Wys³any: 2009-07-22, 20:51   

Chcę kiedyś być z Tobą,
pośród cichej burzy.
Chcę kiedyś być z Tobą,
pośród płatków róży.
Chcę myśleć o Tobie,
czytać z Twoich myśli.
Wierzyć że nikt inny,
Tobie się nie przyśni.
Spojrzeć w Twoje oczy,
będące moimi.
Patrzeć w nie głęboko,
nie mylić z innymi.
Chce szeptać cichutko,
nocami gwiezdnymi,
że kiedyś marzenia,
będą spełnionymi.

Lub:

Brzozy płaczą po tobie,tu też wspomnę łozy,
One w płaczu celują,ponad wszystkie brzozy.
Pochylone ku ziemi ,jak przekupne płaczki,
Nie zaznajÄ… po tobie spokoju,biedaczki.
Każdy kwiatek,łzą rosy płacze na rabacie,
Rozeżlone me serce,po swojemu płacze.
Wzdycha słowika nocą i każdego ranka,
Wypatruje w dal oczy,na swego kochanka.
Których los połączył,a życie rozdziela,
Staje dniami żałoby ,nad dniami wesela.
Uczuć moim bogactwem już ku tobie lecę,
W słowach ,one obrazy uczuć moich klecę.
Cóż są słowa wśród uczuć,to ino lebioda,
Jak pośród pustyni,piasek albo woda.
Można uzupełnić,trzeba chęci obu,
Jeśli nie ,inna obcja prowadzi do grobu.
Jesteś moim westchnieniem,gdy śpię
kiedy wstajÄ™,
Gdy pracujÄ™ ,obiadam,siedzÄ™ nad ruczajem.
Myśl każda przy tobie,błądzę po przestrzeniach,
Zamiast ciebie,cóż widzę?Wracają westchnienia.
Niezmordowane serce przyśpiesza,to zwalnia,
Tempo myślom dyktuje,niewolą ogarnia.
Stałem się niewolnikiem, niech tak pozostanie
Sensem każdego życia ,miłość i kochanie.

Józef Bieniecki
_________________
Niedojrzała miłość mówi: "Kocham cię, ponieważ cię potrzebuję".
Dojrzała miłość mówi: "Potrzebuję cię, ponieważ cię kocham".

<3
 

Taurie  

Mega wymiatacz

Włóczęga



ImiÄ™: Sylwia

Wiek: 34

Do³±czy³a: 26 Maj 2009

   

Wys³any: 2009-08-24, 15:01   

Pierwszy to wiersz Roberta Browninga (Jest długi ale naprawdę warto się z nim zapoznać)
Sir Roland pod Mroczną wieżą stanął

Pomyślałem zrazu, że kłamie każdym słowem
Ów chromy dziadyga ze swym złośliwym okiem,
Którym zerkał z boku, jak łgarstwo na mnie działa,
I z tą gębą swoją, co ledwo mogła powstrzymać
Bliski już wybuchu napór rozradowania
Na widok nowej ofiary pochwyconej w sidła.


Bo, po cóż innego sterczałby tu, o kulach?
Tylko by czatować z zapasem łgarstw i łowić
Podróżnych, co mogliby napotkać go, gdzie stoi,
I spytać o drogę. Jak trupio parsknąłby śmiechem,
Jakież epitafium zacząłby mi od razu
Wypisywać szczudłem w tym pyle przy rozstajach,


Gdybym się skierował za jego poduszczeniem
Na ów trakt złowróżbny, który, jak wszyscy wiedzą,
Ukrywa Mroczną Wieżę. A jednak bez szemrania
Poszedłem, gdzie wskazał; nie skłaniała mnie duma,
A tym mniej nadzieja dojścia tam gdzieś do celu,
Ale raczej ulga, że się z czymś skończy wreszcie.


Bo cóż z mojej całej wędrówki po tym świecie,
Cóż z mojej nauki tak wielu lat? Nadzieja
Zmieniła się w widmo, co nie jest w stanie sprostać
¯adnej już radości, gdyby ją sukces przyniósł -
Więc nie próbowałem powściągać zrywu serca
Wiedząc, że tym razem tylko klęska czeka.


Podobnie jest z chorym, który już bliski śmierci,
Wydaje się martwy, a czuje, jak płacz krewnych
Wybuchnął i ustał, i jak się z nim żegnają,
I słyszy, jak jedni wychodzą nabrać oddechu
("Jako że się wszystko skończyło - powiedziano. -
I ciosu, co spada, żaden żal nie odwróci."),


A inni się kłócą, czy przy rodzinnych grobach
Jest jeszcze dość miejsca i jaki dzień najlepszy
Do wyprowadzenia zwłok wraz z przygotowaniem
Tabliczki nad grobem, szarf różnych i klepsydry -
Ciągle słyszy wszystko i tylko o to się modli,
Aby im wstydu nie przynieść i nie odwlec zejścia.


Tak ja - który tyle zniosłem już dla tej sprawy,
Któremu tylekroć wróżono klęskę, wliczany
Tak często do "Bandy", czyli w rycerski poczet
Tych, co Mrocznej Wieży szukają w swych wędrówkach -
Uznałem za rzecz najlepszą przegrać jak wszyscy oni
I już tylko drżałem, czy zdołam temu sprostać.


Więc cicho jak rozpacz odszedłem od dziadygi,
Od tego wstrętnego kulasa, z głównej drogi
Na ścieżkę, którą mi wskazał. Co najmniej ponury
Był to dzień i półmrok zapadł u jego schyłku,
Lecz jeden błysk skośny okiem dość krwawym łypnął,
Bym spostrzegł, jak ta równina wchłania zabłąkanych.


Bo jeszcze po dwóch krokach nie zdążyłem się związać
Z tym wszystkim dookoła, a już gdym stanął, by spojrzeć
Wstecz po raz ostatni na bezpieczny gościniec -
Gościńca nie było! Szara równina wszędzie!
Nic, tylko równina do granic nieboskłonu.
Musiałem iść naprzód; to tylko mogłem zrobić.


Ruszyłem więc naprzód. Jeszczem nie widział nigdy
Aż tak wynędzniałej przyrody; nic nie kwitło -
Jak cedrowych gajów można by kwiatów szukać!
Lecz chwast, wilcze Å‚yko, zgodnie ze swoim prawem,
Pleniło się bujnie, choć nie wprawiało w podziw,
Rzekłbyś, że tu osty ukrytym były skarbem.


Ubóstwo, bezwładność, a wszystko wykrzywione
W jakiś dziwny sposób, to cały plon tej ziemi.
"Patrz lub nie patrz - mówi Przyroda opryskliwie -
To nie ma znaczenia; nic na to nie poradzÄ™;
Pomóc mi tu może tylko Sąd Ostateczny,
Ogniem prężąc grudy i wyzwalając wnętrze."


Gdy jakiś sterczący pęd ostu się wyniesie
Ponad swe współziomki, łamią mu kark - bo w krzywych
Tli zawiść. Kto zrobił te szczeliny i dziury
W sinych liściach szczawiu - tak zmiętych, że się nigdy
Już nie zazielenią? Jakiś zwierz przejść tu musiał,
Na śmierć je tarmosząc w zwierzęcej swojej pasji.


A trawa rosła skąpo jak włosy trędowatych -
¬dźbła cienkie i wyschłe powyłaziły z błota,
Które wyglądało jakby z krwią wymieszane;
Jakiś koń oślepły o zesztywniałych kościach
Stał całkiem zgłupiały - chociaż się jednak przywlókł
Wypędzony tutaj z diabelskiej swej stadniny!


Czy żywy? Wyglądał, jakby był raczej zdechły,
Z tą szyją mięsistą, chudą żylastą jak struna,
Z oczyma zgasłymi pod wyrudziała grzywą.
Rzadko idzie w parze nieszczęście ze śmiesznością;
Tak wielkiej odrazy jeszczem do bydląt nie czuł -
Pewnie przez swą podłość na ten zły los zasłużył.


Więc zamknąłem oczy, by odczuć własne serce.
Jak człowiek, co żąda szklanki wina przed walką,
Tak ja zapragnąłem haustu szczęśliwszych wspomnień,
By nabrać otuchy, że i tu nie ulegnę.
Wprzód pomyśl, walcz potem - to jest żołnierska sztuka;
Smak czasów minionych - i wszystko będzie dobrze!


Na nic! Przyjaciela twarz sobie uroiłem
Rumianą w peruce z wełny złotej - zuch z niego!
Już czułem nieledwie, jak bierze mnie pod ramię
Swoim zwykłym gestem, by mnie zatrzymać w miejscu,
Lecz oto - niestety! - hańba tej jednej nocy!
Zapał uszedł z serca i zostawił je zimne.


Potem drugi, człowiek honoru - oto stoi
Szczery jak przed laty, kiedy go pasowano.
Na co szlachetni się ważą (mówił) - on się waży.
Lecz scena się zmienia - cóż za wstrętny pergamin
Do piersi mu przypiął kat? Jego właśni ludzie
Czytają. To zdrajca - przekląć i tylko splunąć!


Już lepsze to, co tu i teraz, niż przeszłość taka -
A więc z powrotem do ciemniejącej ścieżki!
Ni widu, ni słychu, jak tylko okiem sięgnąć.
Czy noc ześle tutaj nietoperza lub sowę? -
Pytam, lecz cos jednak na tej posępnej równi
Zwróciło moją uwagę i odmieniło myśli.


Znienacka rzeczułka przecięła moją ścieżkę,
A podeszła chytrze, jak się ślizgają węże.
¯aden nurt ospały, pełen posępnych tonów -
Raczej jakaś łaźnia, gdy tak pienił się mimo,
W sam raz dla diabelskich, jarzÄ…cych siÄ™ w mroku racic -
Gniew czarnego wiru opluty szumowinÄ….


Wąski a złośliwy! Wzdłuż tego nurtu
Chyliły się klęcząc skarłowaciałe olchy;
Tam tez się rzucała z mokrych wierzb głową na dół
Ciżba samobójców w chwili rozpaczy niemej;
Ten nurt, co im tyle zła niósł, pomimo wszystko
Toczy siÄ™ tu dalej, nie wzruszony tym wcale.


Kiedym brodził - wszyscy święci! - jakże się bałem,
¯e natrafię stopą na twarz jakiegoś trupa
Albo ze kij, którym wymacywałem dziury,
Zaplącze się nagle w czyjąś brodę czy włosy!
Mógł to być szczur wodny potracony kosturem -
Ale dał się słyszeć jak gdyby - och! - wrzask dziecka.


Z ulgą osiągnąłem wreszcie brzeg przeciwległy.
Teraz będzie lepiej. Jakże mylne przeczucie!
Kto tu toczył walkę, jaka wojnę przynieśli
Ci, których krok wściekły deptał mokradła, chlupiąc?
Jak wśród ciżby ropuch wpędzonych w staw zatruty
Lub żbików w żelaznym i rozżarzonym koszu -


Taki się rozegrać musiał tu bój w tej niecce.
Tu? Choć mieli całą równinę do wyboru?
¯aden ślad nie wiedzie do tej stajni Augiasza
I nie wyprowadza - widocznie w obłęd wpadli,
Jak ci galernicy, wśród których straż turecka
Chrześcijan przeciw żydom judziła dla rozrywki.


I gorzej niż obłęd - o mile stąd - tam oto!
Dla jakiej złej sprawy tamten przyrząd, to koło,
Ten strug, a nie koło - brona zdolna potargać
Tors ludzki jak jedwab? Jakieś czarcie narzędzie
Porzucone kiedyÅ› albo tu przeniesione,
By stalowe zęby zardzewiałe naostrzyć.


Dalej szmat wyręby, dawniej las, jak się zdaje,
Potem trzęsawisko, a teraz goła ziemia,
¯ałośnie jałowa (jakby wariat z uciechy
Zrobił cos i zniszczył, a potem zamiar zmienił
I precz poszedł sobie!); tutaj w zasięgu oczu
Bagno, glina, gruz, piasek - jedno czarne pustkowie.


Jątrzy się cos w barwach wesołych i ponurych
Na pochyłym gruncie, co w plastry mchu zapada
Lub w innÄ… substancjÄ™, jakby czyrakowatÄ…;
Dalej dąb zbutwiały, a w jego pniu szczelina -
Jak skrzywiona warga o połupanych brzegach,
Co się w śmierć otwiera, pękając przy konaniu.


A do końca drogi jeszcze ciągle daleko!
Nic, jak sięgnąć okiem, tylko ten zmierzch przede mną,
Nic, ku czemu by krok skierować! Gdym tak myślał,
Ptak czarny i wielki, przyjaciel Apollina,
Tuż obok przepłynął nie bijąc smoczym skrzydłem,
Którym mi włos musnął - to on mnie wiódł zapewne.


Bo gdym podniósł oczy, zacząłem mimo zmroku
Uświadamiać sobie, ze już zamiast równiny
Są wzgórza dookoła - jeśli tak grzecznie nazwać
Zwykle wstrętne kopy i garby okoliczne.
Wytłumaczcie sami, dlaczego mnie zdziwiły!
Ale jak je przebyć, tegom nie wiedział także.


Jednak zwęszyłem w tym pewną złośliwą sztuczkę,
Z którą - Bóg wie kiedy - już raz się gdzieś spotkałem,
W jakimś złym śnie może. Tutaj się bowiem kończył
Marsz naprzód tą drogą. I oto jednocześnie
Z myślą o odwrocie - jak wtedy - coś tu trzasło
Niby zamek bramy - i jesteśmy w pułapce!


Ale tez od razu przyszło objawienie -
Byłem już na miejscu! Te dwa wzgórza na prawo
W skurczu jak dwa byki zwarte rogami w walce,
A na lewo kopa wysoka, Å‚ysa... GÅ‚upiec,
Kto w drzemkę zapada w tej najważniejszej chwili,
Po latach spędzonych wśród przygotowań do niej!


Bo cóż tam sterczało, jeśli nie Wieża sama?
Przysadzista baszta, ślepa jak serce szaleńca,
Z brunatnych kamieni - nie ma podobnej nigdzie
Na szerokim świecie. Tak szyderczy elf burzy
Nie wcześniej wskazuje niewidzialną ławicę,
Aż wtedy, gdy statek osiada już i pęka.


Nic nie widać? Bo mrok zapada? Ależ po to
Powrócił dzień znowu! Zanim gasnące słońce
Odeszło - błysnęło jeszcze przez chmur szczelinę:
Wzgórza się pokładły jak olbrzymy na łowach
Z łapami pod brodą wokół zwierzęta w potrzasku -
"Pchnij i skończ z tym teraz - zarzuć go na barki!"


Nic nie słychać? Choć gwar dookoła? Wzrastał przecież
Jak gdyby dźwięk dzwonu. Wymieniał mi imiona
Wszystkich awanturników przepadłych, mnie podobnych -
Jaki ten był silny, tamten jaki zuchwały,
Jakie ów miał szczęście - a każdy już zgubiony!
Zgubiony! Dźwięk jeden - lata klęsk mi obwieścił.


I oto tam stali rzędem na stołku - zebrani,
By i na mój koniec patrzeć - żywa rama
Do jeszcze jednego portretu; w blasku Å‚uny
Ujrzałem ich wszystkich i poznałem. A jednak,
Wciąż nieustraszony, do ust mój róg podniosłem
I zadąłem: "Sir Roland pod Mroczną Wieżą stanął."

Następny Krzysztofa Kamila Baczyńskiego
DRZEWA

Drzewa to chmur zgęszczenia,
pod nimi dzwoni ziemia,
nad nimi rwÄ… wezbrane
planety z brÄ…zu lane.

Lasy - smutku zielone
serca - w szmer przemienione,
pod nimi piły lament
białymi jęczy kłami.

Drzewa - bawoły złote
dymiły rudym potem,
z pomrukiem ciała kładły
ku ziemi, aż upadły.

Drwale w śmiechu sypali
zęby jak sznur korali.
To piłą ciszy przytną,
to śmiechu białą brzytwą.

Liście jak oczy wydrą
lśniące zieloną krzywdą,
to korę ciemną z ciała,
aż tryśnie krew dojrzała.

A nocą w sen zagięci -
- w warczący wir pamięci -
zobaczą drwale w lęku,
idÄ…ce na nich prosto
topory sosen ostre.

22 listopad 41 r.

I ostatnie dwa... Nie pamiętam ich tytułów:
[?]
Krew, która płynie w Tobie
PÅ‚ynie i we mnie,
Ilekroć spojrzę w lustro,
TwojÄ… twarz widzÄ™.
Weź mnie za rękę,
Wesprzyj siÄ™ na mnie.
Jużeśmy prawie wolni,
Mały wędrowcze.

[?]
Kim się stałem?
Mój przyjaciel najlepszy
Jak wszyscy, których znałem
Odchodzi, by nie wrócić.
Zabierzcie sobie pospołu,
Moje imperium popiołu
Ja każdego zawiodę
Ja każdego zranię...
_________________
I queta ar umë lastaina, ómalóra ná.

"Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim" - S. King
 

Q  

Wymiatacz



Wiek: 34

Do³±czy³: 23 Maj 2009

   

Wys³any: 2009-08-26, 17:37   

Mój ulubiony wiersz, ulubionego poety - Deszcz jesienny Leopolda Staffa.
Dekadencja w pełnej krasie - ale urok swój ma...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemnÄ…, bezkresnÄ…, w dal szarÄ… i mglistÄ…...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
SzukajÄ… ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...


To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...


Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
_________________
Ludzie powinni zostawać tam, gdzie się ich postawiło.
 

AnioÅ‚ek^^  

Hiper wymiatacz



Do³±czy³a: 05 Lip 2010

   

Wys³any: 2010-07-12, 12:48   

Mój ulubiony wiersz Juliana Tuwima

Warto, warto żyć.
Wtedy pachniałaś bzami,
Dziś znów kupiłem flakonik,
Roztarłem kroplę na dłoni
I przeszłość wieje nad nami
Bzami.
Warto, warto żyć.
Mgławo jest za oknami,
Zaraz listonosz zadzwoni,
Ustami przypadam do dłoni,
Całuję cień twojej woni...
Przyjdziesz - będziemy sami,
Jedyni i zakochani,
Chłonąc z czułością perfumy
W miłym uśmiechu intymnej zadumy:
"To my? Ja - i ty?"
Wiesz? Wzdycham... I przez Å‚zy
Powtarzam: warto, warto żyć...


Przepiękny!!!
_________________
Jęczeć nad minionym nieszczęściem to najlepszy sposób, by przyciągnąć inne.
 

lola  

Pogromca postów

z głową w chmurach



Wiek: 32

Do³±czy³a: 16 Sty 2009

Sk±d: zza legendy mgie³

   

Wys³any: 2010-07-19, 21:50   

Czyści - Stanisław Grochowiak

WolÄ™ brzydotÄ™
Jest bliżej krwiobiegu
Słów gdy prześwietlać
Je i udręczać

Ona ukleja najbogatsze formy
Ratuje kopciem
¦ciany kostnicowe
W zziębłość posągów
Wkłada zapach mysi

Są bo na świecie ludzie tak wymyci
¯e gdy przechodzą
Nawet pies nie warknie
Choć ani święci
Ani są też cisi.
_________________
Renesans znał przedziwne sposoby trucia: hełmem lub płonącą pochodnią, haftowaną rękawiczką lub klejnotami wysadzanym wachlarzem, złotym puzderkiem lub łańcuchem z bursztynów. Dorian Gray został zatruty książką.
 

Forum m³odzie¿owe e-Mlodzi.com