"¯ycie straconych szans"
IdÄ™
pomylony rutyna dnia codziennego
BÅ‚Ä…dzÄ™
otoczony splataniną zmęczonych marzeń.
Mogłem-miałem-chciałem
MuszÄ™...
Było!
Teraz nie ma nic.
Tam dokÄ…d idÄ™
celu nie znam nawet ja.
Idę-Błądzę-Jestem-Miałem-Ginę
Uciekł ode mnie czas...
To tylko życie...
życie.... straconych
szans.
"Ty"
SÅ‚yszÄ™ kroki....
boję się... jakiś śmiech?...
Nie, nawet nie uciekam
czyżby mara?
w życiu...
to moja muza
Nie mogę jej puścić
nie mogę zostawić
błąd, który popełniłem nieraz
zbliża się...
to nie tak miało być,
nie mogę wiecznie zostawać w tyle
z marzeniami
z pustymi słowami.... i z jej uśmiechem...?
SÅ‚yszÄ™ kroki...
już za moment tu będziesz....
jakiś śpiew?...
Jej, me serce
mimo tego strachu zatrzymuje siÄ™,
spokój, radość, szczęście?
to tylko zbędne słowa...
to po prostu
Ty.
"Samotność"
Idąc przez życie
patrzÄ™ przed siebie
nie odwracajÄ…c siÄ™ przy tym
szukam CiÄ™ w niebie.
Gdzie jesteÅ›?
Czy dobrze prowadzi mnie droga?
Czy dobrze obrałem kierunek?
Gdzie wołać mam potem na ratunek?
Za sobÄ… jedna wielka blizna
Która przecinając serce,
tak bardzo mi bliska.
Czyżbym Cię minął?
W letargu rutyny...
nie widział...
Ciebie.
Pisanej dziewczyny.
"Stop!"
Myślisz ciągle, że się uda,
że nic na drodze nie stoi,
nikt Ci nie przeszkodzi.
Wrzucając wyższy bieg,
zapominasz o błogim świecie.
Przekładając swą karierę,
nad życiowe spełnienie.
Samotnie przechodzisz progi
nie czytając ważnych fraz na wrotach.
Po co? Ktoś podać chce Ci rękę?
Trudno, pędzisz nadal na wysokich obrotach.
Nagle stop! £ubudup!
Jakiś wróg?
Któż "wielki" zasłonił
TwÄ… egzystencjÄ™?
Leżysz wywrócony...
to życie!
Wskazuje prawdziwÄ… TwÄ… prezencjÄ™, gadzie.
ZapominajÄ…c o bliskich
o sobie
o życiu
sam podłożyłeś sobie kłodę.
"Karykatura człeka"*
Czarna bluza, shirt szarawy,
pędzi ludzik bez obawy.
Rurki jeans, zieleń torby,
coÅ› odbiega on od normy.
Wzrok błękitny, ciemny blond,
spalił już niejeden lont.
Mało marzy, dużo myśli,
prosty typ racjonalisty.
Cięty język, kapkę grzywy
obraz widzi lekko krzywy.
Swe zasady, normy, plany...
Niesprowadza na nie skazy.
¦wiń i człowiek jest to cwany,
bardzo szczery, choć lubiany.
¯yje, bawi się i czuje,
swe gitary wciąż katuje.
Bez litości i bez stopu,
ciągle sięga do non-stopu.
Co za świntuch, co za gad?
Zwykły, prosty, szary Matt.
* Ostatni, to wierszyk o mnie.
PS Biologia służy tworzeniu! Zawsze na niej piszę! Haha. Tak swoją drogą, połowę wierszy napisałem będąc w Paryżu, a drugą połowę... na kochanej biologii :).