Autor
Wiadomo¶æ
Wys³any: 2010-11-21, 04:35 Poezja
Krit napisa³/a:
Czy poezja was choć trochę porusza?
Cytat:
Wiersze swawolne i bez reguł, czy o klasycznej formie.
Cytat:
A jeżeli tak to o jakiej tematyce?
Cytat:
Wiersze swawolne i bez reguł, czy o klasycznej formie
Cytat:
Jaka epoka w poezji jest waszÄ… ulubionÄ…?
Cytat:
Egzorcyzm
Robert Lowell
I
Jesteśmy tym, co kochamy. Gdy Listopad
porannym szronem zastyga, malejÄ™;
weselny szał powoli obnaża białe zęby,
w niewidzialnej paradujÄ…c kolczudze —
zieleń w jałowość się przeistacza,
w szary krajobraz Nowej Anglii.
Wskazujesz palcem: JesteÅ› tym, co kochasz:
Wiem, co to dla kobiety być opuszczoną,
czekać w przedsionku lęku:
Na ile jestem kochana, na tyle jestem —
kobieta uromantycznia swego egzorcystÄ™,
dwie dusze w kokonie tajemnicy.
Twa kobieta tańczy dla ciebie, z dzieckiem na ręku,
tańczy dla ciebie, Dziecko-Czaszka-Uśmiech.
II
Dziś rano, jak w domu w Bostonie, śnieg,
czyste czary-koszmary zim z przedszkola;
me okno bieli siÄ™ jak ekran w kinie,
oÅ›lepiajÄ…ce, poplamione, wyklucza wszelki inny widok —
mogę rzucić co chcę na ten pusty ekran,
ale i tak pokaże tylko to co już wybrane:
Melodramat, ona na szpilkach,
tańczy postrzałowe rany na parkiecie.
Me słowa są angielskie, lecz wątek zaczarowany:
jeden mężczyzna, dwie kobiety, zwykły powieściowy wątek.
JesteÅ› tym, co kochasz...
Nie możesz nosić talentu z sobą jak walizki
Nie waż się przesłać nam miłości, której życie ci odmawia;
czy ty naprawdę wiesz, co zrobiłeś?
Mąż i żona
Robert Lowell
Poskromieni przez miltown, na matczynym łożu
kÄ…piemy siÄ™ w jutrzenki wojennym kolorze;
złocone słupki łóżka w świetle dziennym lśnią,
oblane wyuzdanÄ…, dionizyjskÄ… krwiÄ….
Wreszcie drzewa zieleniÄ… siÄ™ na Marlborough Street,
kwiaty naszej magnolii pod oknem się ścielą,
parząc ranek zabójczą, pięciodniową bielą.
Przez całą noc trzymałem cię za rękę,
jak gdybyś czwarty raz z rzędu
zobaczyÅ‚a przed sobÄ… królestwo obÅ‚Ä™du —
jego mordercze oczy i banalne sÅ‚owa —
i odwlokła mnie odeń żywego... Ma petite,
najczystsze z Bożych stworzeń, bystrość i energia:
miałaś dwadzieścia parę lat, a ja,
ściskając szklankę w dłoni
i z gardłem ściśniętym,
piłem więcej niż inni, aż wreszcie omdlałem
u twoich stóp, zmorzony piciem i upałem
Greenwich Village, zanadto urżnięty,
zbyt sztywny i nieśmiały, aby cię poderwać,
gdy ze zjadliwÄ… werwÄ…
tradycyjne Południe drwinami smagałaś.
Dziś, w dwadzieścia lat później, odwracasz się tyłem.
Bezsenna, przytulasz
dziecięcym ruchem poduszkę do ciała
i staromodna tyrada —
poÅ›pieszna, bezlitosna, czuÅ‚a —
na moją głowę jak Atlantyk spada.