Nie znoszę świąt. Z wielu powodów właściwie.
Po pierwsze: jestem ateistką i ten czas nie znaczy dla mnie osobiście nic. Ok, mogę się ładnie ubrać, kupić prezenty, spędzić ten wieczór z rodziną, nie ma w tym żadnego problemu.
Tylko, że w mojej rodzinie robi się jakiś przymus świętowania: musisz się cieszyć, musisz udawać, że przeżywasz, że Cię to obchodzi i jest ważne.
Poza tym święta kojarzą mi się z nerwowymi zakupami, sprzątaniem całego domu i dwoma dniami spędzonymi na staniu w kuchni (na co komu tyle jedzenia, po pierwszym dniu świąt człowiek ma ochotę zjeść jakieś spaghetti, albo nie jeść nic, tak jest napchany tym świątecznym jedzeniem).
Dalej: nie wiem czemu, ale bardziej te święta kojarzą mi się ze śmiercią niż z narodzinami: tysiące powycinanych choinek, biedne karpie w hipermarketach, które potem skończą jeszcze gorzej.
No jakoś tak nie odczuwam atmosfery miłych świąt, tylko sobie myślę zwykle, żeby się ta cała szopka skończyła i żebym sobie mogła iść do swojego pokoju poczytać coś ciekawego.
_________________
Coger el cielo con las manos
a ReÃr y a llorar lo que te canto
a Coser mi alma rota
a Perder el miedo a quedar como un idiota
y a empezar la casa por el tejado
a poder dormir cuando tú no estás a mi lado