Teraz to nie mają nic do gadania, bo mieszkają 300 km ode mnie. Natomiast jak jeszcze mieszkałam w domu, to owszem, mówili ' nie wrcaj zbyt późno' i musiałam im mówić gdzie idę, z kim idę i o której wrócę, ale nie mialam jakiś wielkich ograniczeń. Może dlatego, że znali moje towarzystwo ( np. nie było opcji żebym sama w nocy wracała do domu), mnie i ufali mi.W prawdzie wychodzić na melanż, mogłam chodzić tylko w weekendy i to raczej raz w tygodniu (piątek/sobota) i zawsze musiałam nocować w domu ( nie było opci wrócić np. o 10 czy 9 rano - chyba, że naściemniałam, że śpię u babci [u znajomych to niebardzo, bo mieszkali na moim osiedlu w większości], ale nie robiłam tego raczej). Nie wszędzie mnie puszczali, ale teraz jestem im za to wdzięczna, bo jak sobie przypomnę moje pomysły to ręce opadają. Trochę ograniczeń wprowadzili mi przed maturą, za co jestem im wdzięczna.
Ogólnie miałam luz, ale wiedziałam, że muszę znać umiar, nie byłam trzymana na smyczy, ale nie pozwalali mi na wszystko, tak w sam raz. I dobrze. Teraz mam mnóstwo wspomnień z tamtych lat, a przy okazji nie imprezuję codziennie żeby sobie 'odbić' tamte lata
_________________
"Być może mężczyzna wymyślił ogień, lecz kobieta wymyśliła, jak z ogniem igrać."