Któregoś dnia podczas zeszłorocznych wakacji mnie i mojej koleżance nagle zachciało się pobawić w kucharki. Należy tu jednakże wspomnieć, ze jest całkowitym beztalenciem kulinarnym i przypalam nawet ryż ( w woreczku!).
Doszłśmy do wniosku, że zrobimy koktajl bananowy. Na początku zmiksowałyśmy banany i trochę mleka. Wyszło nie najgorzej, ale czegoś nam brakowało... No i wtedy rzuciłam pomysł, żeby zrobić polewę czekoladową...
Nie mialam pojęcia jak się do tego zabrać, więć po prostu wrzuciłam do garnuszka kilka kostek mlecznej czekolady i postawiłam go na ogniu. Jakoś tak wyszlo, że wyszłyśmy na balkon, gdzie zajęte wylegiwaniem się i nicnierobieniem na śmierć zapomniałyśmy o tej nieszczęsnej polewie. Nie wiem co by było, gdyby koleżanka nie poszła do toalety. Pamiętam, że zalegałam na leżaczku, kiedy usłyszalam jej wrzask, że się pali. Pocwałowałam do kuchni, gdzie unosiły się niebotyczne ilości żółtego dymu. Nic nie było widać. Przeżyłyśmy chwilę grozy i dopiero po kilkunastu sekudnach rozpoczęłyśmy akcję ratunkową. Pootwierałyśmy wszystkie drzwi i okna, załączyłyśmy wiatraczek, coby jakoś ten diablny dym "wywiać" z kuchni ( na szczęście obyło się tam bez strat). Tyle, że nasze wysiłki na niewiele się zdały, bo chociaż pozbyłyśmy się części dymu, to w całym mieszkaiu straszliwie śmierdziało spalenizną. Na klatce zresztą też. Uzbrojone w odświeżacze powietrza biegałymy po wszystkich pokojach i psikałyśmy, mając przy tym nadzieję, ze zdążymy doprowadzić mieszkanie do porządku przed powrotem rodziców koleżanki. Pojawił się jednak kolejny problem, bo odświeżacze się skończyły, a nadal wyraźnie czuć było zapach naszej niedoszłej polewy. Koleżanka miala za zadanie odpalić kadzidełka, które przynioslam z domu, a ja w łazience szukałam jakichś dezodorantów. I wtedy znalazłam jakiś Nivea for men. złapałam go, wbiegłam do kuchni i zaczęłam psikać po całym pomieszczeniu.
Tyle, że to nie był dezodorant, tylko pianka do golenia
Tak więc cala kuchnia i spory kawałek przedpokoju były teraz ochlapane białą pianką. Wyglądały jak po akcji Straży Pożarnej. Na szczęście dało się toto jakoś zmyć ze ścian, podłóg i mebli, bo już zaczęłyśmy się zastanawiać, czy nie zasymulować jakiegoś napadu, czy czegoś w tym stylu.
Sam feralny garnuszek i jego zawartość wyfrunęły przez balkon i pewnie do dzisiaj leżą gdzieś w trawie.
Najlepsze było, kiedy przyszli rodzice koleżanki. Weszli do domu, pociągnęli nosami, a jej matka rzuciła tylko:
-Chyba komuś na klatce się cos przypaliło...
Od tej pory nie oróbuję gotować. Tym bardziej, że próba zrobienia jajek sadzonych ( w towarzystwie tej samej co wcześniej kumpeli) zakończyła się praniem dywanów i ekspresowym wymyślaniem dlaczego akurat teraz naszło mnie na porządki.
_________________
+++ Błąd Dzielenia Przez Ogórek. Zainstaluj Wszechświat Ponownie I Rebutuj +++