Receptury leków, jak ta, do których potrzebne było ciało człowieka, w szesnasto- i siedemnastowiecznej Europie były rzeczą niemal równie powszechną jak używanie ziół i korzeni. - Fragmenty zwłok i krew należały do artykułów konsumpcyjnych i dostępne były w każdej aptece - mówi Richard Sugg, historyk medycyny z brytyjskiego Durham University, który przygotowuje na ten temat książkę. Opisuje w niej nawet "wąskie gardła w dostawach" z czasów rozkwitu tak zwanego "medycznego kanibalizmu". Jest pewien: - To nie mieszkańcy Nowego ¦wiata, lecz Europejczycy byli najbardziej zagorzałymi kanibalami.
Liczne źródła historyczne donoszą o makabrycznych praktykach dawnych uzdrawiaczy. Już starożytni Rzymianie pijali krew gladiatorów jako środek leczący epilepsję. Znacznie większe znaczenie owa gałąź medycyny zyskała jednak w czasach renesansu. Jako pierwszy karierę zrobił proszek ze zmielonych mumii egipskich, uważany za "eliksir życia". Na początku XVII wieku znachorzy przerzucili się na szczątki skazańców, zwłoki żebraków, a nawet trędowatych. Niemiecko-szwajcarski lekarz Paracelsus był jednym z najzagorzalszych zwolenników korzystania w celach leczniczych z ludzkich zwłok, co w końcu stało się popularne nawet w najwyższych warstwach społecznych. Z gorliwości w owej dziedzinie zasłynął brytyjski król Karol II. Jego "medyczny obłęd", jak nazywa to Sugg, sięgnął tak daleko, że monarcha zapłacił 6 tysięcy funtów za recepturę sporządzania leku z ludzkiego moczu. Uzyskany destylat, który zyskał nazwę "Krople królewskie", Karol II zażywał niemal codziennie.
Uczeni i szlachta, a także prości ludzie wierzyli w leczniczą moc śmierci. Amerykańska antropolożka Beth Conklin pisze, jak to epileptycy, z naczyniem w ręce, tłoczyli się wokół szafotu, "gotowi wypić łapczywie krew, która tryskała z drgającego jeszcze ciała". Do wyrobu leków używano również wykopanych z ziemi ludzkich czaszek oraz porastającego je mchu - wierzono bowiem święcie, że powstrzymuje on krwotok.
Ludzki tłuszcz z kolei świetnie leczył ponoć reumatyzm i artretyzm, a pasta sporządzana z trupów uważana była za doskonały środek na zmiażdżenia. Richard Sułg przypuszcza, że używanie ludzkich zwłok miało również znaczenie religijne. Dla części protestantów było to coś w rodzaju namiastki Eucharystii, spożywania ciała Chrystusowego podczas Ostatniej Wieczerzy. Dlatego też niektórzy mnisi mieli zwyczaj sporządzania ... marmolady z ciał zmarłych. - Chodziło tu o ukrytą w nich siłę życia - twierdzi badacz. W owych czasach uważano bowiem, że każdemu organizmowi przypisana jest wcześniej długość jego egzystencji. Jeśli więc ktoś ginął śmiercią z przyczyn nienaturalnych, inna osoba mogła przejąć niewykorzystane przezeń lata.
Nie zawsze kończyło się to sukcesem. Gdy papież Innocenty VIII w 1492 roku był na łożu śmierci, dano mu do wypicia krew pobraną z żył trzech chłopców. Skutek? Chłopcy zmarli, papież niestety też.
Czy owe praktyki były kanibalizmem? Sugg nie ma co tego najmniejszych wątpliwości. Europejczykom, tak samo jak kanibalom z Nowego ¦wiata, chodziło w gruncie rzeczy o "quasi-magiczne wykorzystanie siły witalnej". Antropolożka Conklin właśnie ową rozpowszechnioną wówczas formę kanibalizmu uważa za rzecz szczególnie godną uwagi. Poza Europą "konsumujący niemal zawsze pozostawali w określonym związku z konsumowanymi", europejski kanibalizm natomiast był "absolutnie aspołeczny". - Liczyła się wyłącznie jakość "surowca" - mówi badaczka - części ludzkiego ciała traktowane były jak towar, kupowano je i sprzedawano dla zysku.
Pod koniec XVIII wieku zwyczaje owe dobiegły końca. - W dobie Oświecenia lekarze zerwali ze swoją pełną przesądów przeszłością - opowiada Sugg. W 1782 doktor William Black cieszył się z odejścia w zapomnienie "owych odrażających i nieprzydatnych do niczego środków, jak sproszkowane ludzkie czaszki". To prawdziwe szczęście - pisał - że "owe obrzydliwe mieszanki" zniknęły już z aptek.
Zakończyła się pewna era, a wraz z nią zainteresowanie recepturami, jak ta autorstwa Brytyjczyka Johna Keogha. Ów zmarły w 1754 roku kaznodzieja zalecał jako skuteczny środek przeciwko mdłościom lek z rozdrobnionego na proszek ludzkiego serca. Odrobinę tego specyfiku należało przyjmować każdego ranka, obowiązkowo na pusty żołądek.
niewyjasnione.pl
Ciężko w tych czasach o zdrowie... Muszę przyznać, że niektóre pomysły i wierzenia były dość oryginalne...