Swego czasu mieszkałam u swojej koleżanki, w czasie ostatniej sesji.
Mieliśmy dużo egzaminów i w ogóle nie spaliśmy, nie uczyliśmy się także.
Jadłyśmy, spacerowaliśmy, oglądaliśmy etc.
Na nasz ostatni egzamin zaczęłyśmy się uczyć nad ranem.
Śpiąc uprzednio godzinę, bo przesuwałyśmy budzik co 10 minut.
Kiedy się obudziłam, rzekłam do niej, iż miałam 5 snów.
Ona usłyszała - co masz 5 stów i chcesz go przekupić? (profesora).
Okazało się, że jesteśmy tak zmęczone, że pomyliłyśmy godziny i biegłyśmy do autobusu. Moja koszula wygnieciona. Okazało się, że mam dziurę na spódniczce i brudne buty, bo zachciało mi się chodzić po kałużach dnia poprzedniego.
Ona plecie mi warkocza w biegu ( krzywego).
Okazuje się, że nie ma nikogo na przystanku- zdenerwowana, że kierowca jeździ, jak chce- dzwonimy do przewoźnika (chyba wyrzucili go z pracy).
Poczekałyśmy na kolejny , wątpiące czy rzeczywiście zdążymy na egzamin.
Uczymy siÄ™, w autobusie.
Nagle moja koleżanka chwyta mój nadgarstek z zegarkiem i mówi - coo.
Okazało się, że jest 7. Dwie godziny przed czasem. Kłócimy się, bo ciągle jej powtarzam, że ma pecha. Ujmuję jej dłoń i bardzo przepraszam. Ludzie się patrzą na nas, na mój stanik w panterkę, który widać pod koszulą. Zastanawiałam się- czemu. Uświadomiłam, kiedy spojrzałam w lustro.
A ja wyglÄ…dam jak potrÄ…cony pies.
Wchodzimy , mam kawałek loda na ustach, pierścionek na małym palcu, dla dzieci. Na szczęście.
Wymachuję mu nim przed oczami, tłumacząc problem rzeczy nieistniejących.
Patrzy na mnie, jak na debila.
Ona zasypia...
IdÄ™ do dziekanatu. Tam, gdzie liczba godzin w indeksie wpisuje ects.
Wracam, trzymam się za głowę i mówię o pomyłce
Poprawiam.
Zapominam torebki, biorÄ™ cudzÄ….
Znowu wracam. Mówiąc trzeci raz- wszystkiego dobrego.
Wracam do domu. Pakuję rzeczy. Pudła nie mieszczą się do samochodu. Przekładam je do drugiego, wysypują się majtki.
Ojczym- udaje, że nie dostrzegł, jakiś chłopak próbuje mi pomóc, mówię, że dam sobie radę.
Całą drogę gadam do mamy. AŻ każe mi się zamknąć (on).
W zemście oblewam go wodą.
Wychodzę, wita mnie pies. To nic, że mam białe spodnie.
Niesie mi po chwili w pysku kapcie,( mÄ…dry pies) .
Obok samochodu.
A mój ojciec go tym kapciem po zadzie bije.
Myślę -kur***.
Rzucam w niego rzeczami twardymi.
Jeszcze raz podniesiesz rękę na mojego psa, to cię zabiję.
Uspokoił się.
Nadal trzymam w domu rękę na tak zwanym pulsie,
Koniec.
_________________
W miękkim futrze kota