Witam, mój problem jest dość skomplikowany. Postaram się tak zwięźle jak się da.
Od 2 lat jestem sam, przyzwyczaiłem się do tego, w międzyczasie przewijały się kobiety, które były mną zainteresowane ale jakoś nam było nie po drodze.
2 miesiące temu poznałem jednak kobietę, która strasznie namieszała mi w głowie
Spotkałem ją na imprezie znajomej, od razu mi się spodobała, zaczeliśmy rozmawiać, potem jakoś złapaliśmy kontakt, zaczęliśmy pisać ze sobą. Mówiła mi że czuje się ch****, że ktoś ją niedawno wystawił i nie ma co robić. Akurat szedłem ze znajomymi na łyżwy a potem pić do kumpla więc zaproponowałem że zabiorę ją ze sobą. No i od tego się zaczęło :)
widziałem że jest mną zainteresowana, pisała ze mną do późna, kładła się i jeszcze usypiając rozmawialiśmy, troche 2 znaczych słów itp., zaczęliśmy się spotykać. Pierwsza randka bardzo udana, druga trochę mniej bo miałem do niej wpaść, ale jakiś przymulający dzień był i miałem tylko 2 godziny, więc średnio udane. Zaproponowałem jej żeby mi się dała zrehabilitować i żeby wpadła do mnie. I to był chyba najbardziej udany dzień mojego życia. Pół wieczoru gadaliśmy, śmialiśmy, droczyliśmy się. Potem zrobiliśmy maraton filmowy, oczywiście cały czas przytuleni. Skończyliśmy oglądać i przez 3 godziny nie mogliśmy przestać się śmiać z głupot i droczyć ze sobą. Do łóżka zaniosłem ją na rękach, powiedziała mi że się czuje jak królewna. Wszystko wygląda idealnie, aż do momentu, kiedy próbuję ją pocałować i mówi mi że nie może, że całe poprzednie 3 lata jej życia to jakiś chaos, miała jakieś 2 związki, które się za nią wleką i ma otwarty stary rozdział życia, że jestem zaje**** ale musi od nas odpocząć. Na następny dzień spytałem jej na odchodnym, czy dać jej czas czy spokój. Powiedziała mi że jest dla niej jeszcze za wcześnie. Przez cały tydzień rozmawiamy normalnie, widzimy się na mojej imprezie urodzinowej, odprowadzam ją do domu, każe mi do siebie napisać jak ja wrócę do swojego żeby się nie martwić, więc jest dobrze. Wszystko super i nagle dupiaste 2 tygodnie, przez które wogóle się nie widzimy, porozmawiać też średnio się dało, chociaż sama do mnie pisała że mnie przeprasza za zdawkowe rozmowy i zaznaczała że będzie się jeszcze chciała spotkać. Udało się nam zobaczyć w zeszły piątek, ale na krótko. Mieliśmy się spotkać w niedzielę ale się rozchorowała. Byłem w mieście i sie jej pytałem czy nie zeszła by do mnie na chwilę jak bym podjechał (chciałem jej chociaż wesołych świąt życzyć). Nie odpisała więc wróciłem do domu(z tym się akurat wyjaśniło, ma wyłączone powiadomienia w smsach i nie widziała że pisałem) jak już przeczytała i się dowiedziała że chciałem ją na chwilę zobaczyć to mi napisała "jak słodkoo
, no jasne że musimy się zobaczyć jak tylko wyzdrowieję :)"
Tylko przez najbliższe dni znowu prawie się do mnie nie odzywała, jak ją pytam o coś, dostaję odpowiedź w środku nocy, bardzo zdawkową, na jakieś zagadywanie nie reaguje, oczywiście już pisania do późna i miłych słów nie ma.
Dzwoniłem do niej z życzeniami świątecznymi, usłyszałem przy okazji że już zdrowieje, więc jest zwarta i gotowa, na pytanie czy gdzieś idziemy usłyszałem że byłoby bardzo miło, więc już mam mindfucka, skoro nie odzywa się do mnie prawie, ale randka jak najbardziej.
wyciągnąłem ją z domu w piątek. Dostała ode mnie różę, kilka godzin spacerowaliśmy, potem zabrałem ją na gorącą czekoladę i odprowadziłem do domu, dzień bardzo udany. Ciężko się nam było pożegnać, staliśmy przytuleni, patrząc się na siebie i jeszcze rozmawiając. Zaprosiłem ją do teatru bo dostałem 2 bilety od siostry. Zgodziła się, więc byłem szczęśliwy, ale zaraz potem mi pisze że nie ma się w co ubrać, żebym lepiej szukał kogoś kto będzie wyglądał wyjściowo itp. Dzwoniłem do niej słyszałem żeby lepiej poszukać kogoś fajniejszego, albo "rwać jakaś dupę na ten bilet" (WTF?)
W końcu się jednak zgodziła. Ogólnie wyglądała na zadowoloną, znowu się trochę pośmialiśmy, dużo się do mnie uśmiechała, więc uznałem może to dobry moment. Na pożegnanie próbowałem ją znowu pocałować. Tym razem nie usłyszałem nic, zamiast tego po prostu po chwili nadstawiła się żebym ją pocałował w policzek. Potem gadaliśmy, choć głównie o jakiś pierdołach, coś mówiła że jak pozalicza kolosy to może do mnie wpaść na uczelnie posiedzieć ze mną na zajęciach, więc wszystko fajnie tylko że jak rozmawiamy ledwo mi odpisuje i czekam pół godziny na 2 słowa Siedzi na niewidoku, ale bardzo rzadko się sama do mnie odezwie, kiedyś to robiła codziennie i nie wiem jak to odbierać. Zaakceptowałbym że jestem olany gdyby nie sygnały że chce się ze mną widywać, czasem jakieś słowa zachęty jak wtedy kiedy chciałem się z nią na chwilę zobaczyć wesołych życzyć
No i głupieje, bo jak zawsze trzymam dystans, tak do niej nie potrafię. Od 2 lat do nikogo nie czułem nic więcej a ją pokochałem i nie wiem co myśleć. Czy faktycznie potrzebuje czasu, czy traktuje mnie jak świetnego kumpla ale nic więcej..