Witam. Ostatnio miałam tzw. "depresje" (nie dosłownie). Nic mi się nie chciało. Do szkoły przepakowywałam się rano. Na lekcjach nie odzywałam się, mimo że znałam odpowiedzi. Gdy przychodziłam do domu spałam, ewentualnie wyszłam z koleżankami, ale to też tak na 1/2h, bo mi się nie chciało :D Ogólnie taki długoterminowy leń. W każdym razie wywiadówka była jakieś 2 tygodnie temu i mama przyniosła oceny na karteczce, położyła obok mnie i powiedziała tylko, żebym zrobiła z tą karteczką co uważam. I karteczka jak leżała tak leżała do wczorajszego wieczora. Leń przeszedł, depresja się skończyła, a ja dopiero spojrzałam na oceny i uważam, że gorszych w życiu nie miałam. Uczennicą jestem (byłam paskową). W każdym roku/półroczu średnią powyżej 4,75, wliczając te półrocze. W tym natomiast jak będzie 4,0, będzie cud. Moim zdaniem głupio jest przez całe gimnazjum mieć świadectwo z wyróżnieniem, a w ostatniej klasie mieć średnią może 4,0, może lekko powyżej. Chciałabym z godnością wyjść z tego gimnazjum, a w liceum już się wziąć normalnie do nauki.
Więc teraz moje pytania:
1. Czy oceny, które miałam wystawione na półrocze, liczą się przy wystawianiu ocen końcowych? Nauczyciele biorą je pod uwagę, wyliczają średnią z ocen półrocznej i końcowej, czy są one w ogóle nie brane pod uwagę?
2. Czy w zaledwie 2 miesiące (odliczając czas, w którym nic się już nie robi i oceny wystawione :P) uda mi się poprawić oceny? Co muszę zrobić, aby je poprawić? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, że musiałam latać za nauczycielami i wszystko poprawiać. Zazwyczaj jakiegokolwiek sprawdziany pisałam tylko w pierwszym terminie.
3. Czy robić się coś jeszcze po testach czy nauczyciele już totalnie olewają i się siedzi na lekcjach i gada? Bo jakby się nic nie robiło to chyba lepiej, bo wtedy nic by nie dochodziło i mogłabym na luzie poprawiać oceny, a tak to by dochodziły kolejne co raz gorsze, tak jak dotychczas.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Pozdrawiam :)