Ja, gdy zdawałem rok temu, to też musiałem improwisowaimprowizować z omawianiem tematu. Zacznę może od początku: natrafiłem na najgorszą możliwą komisję w szkole, gdzie mało kto miał więcej niż 50%. No, ale trafiłem to trafiłem, trudno. Iść trzeba, co też uczyniłem. Nawijam, nawijam na egzaminie, a tu nagle mi przerwano, gdyż rzekomo mówiłem niezgodnie z tematem. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie wtedy. Całkowite wybicie z rytmu. No nic, ale jakoś się do kupy pozbierałem i pokombinowałem tak, że zdałem.
Najważniejsze jest to, żebyście się tak nie stresowali. Na sesję przyjdzie jeszcze czas. Wtedy dopiero będziecie mogli się stresować, biegając za zaliczeniami ćwiczeń, a następnie za poprawkami egzaminów :D