Kilka takich samochodowych.
Na przykład kiedy straciłam panowanie nad kierownicą, to znaczy zablokowała mi się, na skrzyżowaniu.
Jechałam wtedy z mamą, mama jako pasażer, postanowiła nie wsiadać już, kiedy kieruję.
Więc wjechałabym w tira, lecz tak intuicyjnie zgasiłam silnik w odpowiednim momencie.
A kiedy szłam z moim partnerem, na dworcu i o mało, nie wpadłam pod samochód, chwycił mnie za ramię w ostatniej chwili i przyciągnął ze słowami- proszę, spróbuj dzisiaj nie zginąć.
Kiedy popłynęłam i o mało nie utopiłam siebie i przy tym jego, usłyszałam- na litość boską, ponoszę za ciebie odpowiedzialność.
Kiedy pozwolił mi pojechać swoim ścigaczem, na moje urodziny.
I wjechałam w rów, biegł za motocyklem i trzymał się za głowę , krzycząc- wyłącz silnik ! Na boga, wyłącz silnik!
I kiedy przy hamowaniu, przeleciałam przez jego głowę, lodując na asfalcie.
Byłam jak piórko, jazda bez trzymanki.
Przy nim zawsze wszystko bagatelizowałam.
Dwa razy zdarzyło mi się zachłysnąć wodą do picia. Za pierwszym razem piłam wodę z butelki, na uczelnianym korytarzu, wychylając się przez okno, czekałyśmy na egzamin.
Koleżanka postanowiła zrobić mi masaż na plecach, poruszając palcami i mówiąc jakiś wierszyk, łaskotało, jak cholera, najpierw się chichrałam, a potem wzięłam łyka, i zaczęłam się dusić, nie mogłam złapać oddechu.
Ona myślała, że żartuje.
Więc, ja podnoszę swe ręce do góry, a ona mnie z całej siły uderzyła w plecy (z ramach zemsty, za to, że ją uderzyłam tego samego dnia z rana dla pobudzenia).
Zaczęłam tam padać na kolana, myślałam, że umrę, a ostatnim widokiem będzie jej roześmiana gęba.
Ale to jeszcze nic.
Bo w ostatnim czasie trenowałam, do pokoju weszła moja babcia hipochondryczka, opowiada mi o nowotworze złośliwym u mojego wujka, kończąc słowami, że ona także ma raka!
Po czym pokazuje mi swoją skórę (babcia ma ponad 80 lat), i mówi myślisz, że skąd mam taką skórę. Tylko, że ja nikomu o tym nie mówię.
Babcia uwielbia samą siebie diagnozować, ot tak.
Na nieszczęście przechylałam akurat spragniona butelkę z wodą, słowa tak mnie rozbawiły, że miałam powtórkę z tego zachłyśnięcia się, ale tym razem było gorzej, bo trwało to całą wieczność, babcia spanikowała, zawołała ojca widząc, jak rękę przykładam do klatki piersiowej.
Ja już leżałam na podłodze i musieli mnie przekładać przez kolano.
Mam takie zastrzeżenie, żeby mnie nie rozśmieszać, kiedy chleję, bo to jest bardzo groźne w skutkach.
_________________
W miękkim futrze kota