Wypadły mi dwie Komunie w tym roku u kuzynów. Nie, żebym się specjalnie cieszyła na myśl o spotkaniu wszelkich wujków Januszów i ciociów Grażyn wypytujących o moje życie szkolne i towarzyskie, jednak iść i jakoś porządnie ubrać się trzeba, coby nikt się nie czepiał.
Znalazłam sobie stylówkę w moim guście (ładniejsza czarna bluzka bez rękawów + białe spodnie) i w sumie nikt o nią się nie czepia, poza mamą robiącą mi paranoje i awantury, że koniecznie musi być spódniczka, najlepiej w jakimś oczoje... ekhm, kolorze + równie żarzysta bluzka. A tymczasem noszenie wszelkich ulubionych kolorów małych dziewczynek i spódniczek to dla mnie tortura równa średniowiecznym.
Czy założenie spodni na takową imprezkę rodzinną mieści się w tolerancji społeczeństwa, czy zostanę obrzucona kamieniami i mianem zdegradowanej feministki? Mam szansę wygrać wojnę z mamą?
W sumie to jestem zdegradowanÄ… feministkÄ…, ale ciiiiiiiiiii.
_________________
Mówili, że mogę zostać kim chcę, więc zostałam Nosem Voldemorta.