Niby mam przyjaciół, grono znajomych na około, ale czuje się samotna. Mieszkam w internacie z dziewczynami, z którymi mówimy sobie tylko cześć. Brakuje mi kogoś, do kogo mogłabym się przytulic jak mam zły dzień, lub cieszyć się ze szczęśliwego wydarzenia. Jaki jest problem? Nie jestem brzydka, ani głupia. Faceci mnie podrywają, ale ja się ich po prostu boje... Jako praktycznie dorosła, atrakcyjna osoba oczekują, że jestem doświadczona w związkach. A ja jestem kompletnie niedoświadczona, nie mam pojęcia jak się zachować, co się robi na pierwszej randce... Przerażona, bo co jeżeli zrobię, lub powiem coś nie tak? Pod fasadą silnej, niezależnej dziewczyny kryje się ja... Przestraszona, pragnąca jedynie trochę ciepła, bratniej duszy...
Co radzicie?