Lekko zdenerwowana, ale też nieco podekscytowana.
Bo tak, jest u mnie taki sklep, gdzie sprzedawca mi już kilka razy mówi: płatność od 10 zł. Więc w końcu sobie poczytałam o tym, i dzisiaj idę do sklepu. Specjalnie poniżej 10, a był akurat ten cały właściciel czy menadżer, bo kiedy zastanawiałam się, którą czekoladę wybrać, on mówił tak do jednej sprzedawczyni - jeśli ktoś bierze reklamówki (z rolki która leży na warzywach) i pakuje w nią warzywa, to sprzedawca automatycznie ma naliczać 40 gr za tę reklamówkę, i żeby o tym nie informował jeszcze klienta!
Myślę sobie: o k***a. Jak można tak postępować?
Za te woreczki, w które się mieści może jeden owoc? I które w większych sklepach są za darmo? Teoretycznie miałam wziąć jeszcze jedną rzecz, ale kiedy to doszło do moich uszu, automatycznie zrezygnowałam z czekolady.
Okej, idę do kasy, i tradycyjnie słyszę: płatność od 10 zł.
Trochę podjudzona i gotowa do ataku mówię, że to wbrew prawu, ona mi coś tam tłumaczy, że nigdy to ustala właściciel.
I pokazuje mi ruchem głowy, że to tamten, który wymachuje właśnie rękami. Podchodzę do niego i mówię - chcę zapłacić kartą, za zakupy o wartości 7 zł (jakoś tak).
On mi mówi - to niemożliwe.
Mówię: och tak? W takim razie ja dzwonię do mojego banku, bo podobno pański sklep ma zaakceptować każdą sumę.
Uśmiechnął się tylko złośliwe, i machnął na to ręką, coś tam mamrocząc pod nosem, że dobrze, dobrze.
_________________
W miękkim futrze kota