Miałam może 4,5 lat.
Rodzice kupili mi koszatniczki, gryzonie, które kąpią się w pyłku.
W noc zaczęłam się dusić.
Od tego pyłku. Moja mama psiknęła mi do buzy Berodual, lek antyalegriczny. Przedawkowała. Miałam drgawki. Ale gdyby nie to przedawkowanie, nie było by mnie już.
Drugi przypadek zdarzył się wczoraj.
To było ok. 19.30. Szłam z moją koleżanką przez miejscowość, w której mieszkam. Nagle jakieś auto się zatrzymało, siedziało w nim dwóch chłopaków, od 19 do 25 lat. Z tyłu mieli przyciemniane szyby. Wydało mi się to podejrzane. Koleżanka wyciągnęła telefon, i udawała że rozmawia. Odjechali, ale później zaczęli cofać. Uciekłyśmy w boczną uliczkę, zmyliłyśmy ich i schowaliśmy się za wielką ciężarówką. Nie znaleźli nas, ale choy wie, co by się mogło stać, gdyby nas zobaczyli.
Przypadek 3.
Miałam 6 lat i pojechałam na rowerze z babcią (ona szła na nogach) do kuzynki.
Moja kuzynka chciała pojeździć wokół domu na rowerach, ale babcia nie chciała się zgodzić. Zrobiłam taki wrzask, że mi pozwoliła. Wujek musiał dopompować mi koło. Koło pękło. Moja kuzynka zaczęła jeździć sama, wjechała w płyty betonowe i rozbiła głowę.