Witam!
4 lata temu szukałem porady na tym forum w sprawie wyboru pomiędzy technikum ekonomicznym a LO, wybór padł na technikum ekonomiczne, obecnie mam napisaną maturę, a za tydzień egzamin zawodowy. Teraz, w obliczu kolejnego wyboru, również chętnie wysłucham waszych opinii, gdyż te napisane 4 lata temu okazały się być dość przydatne.
Na studia iść trzeba, tym bardziej, że zaliczam się do osób ambitnych oraz takich, które sobie ,,dobrze radzą z nauką''. Uczelnię mam wybraną - Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, kwestia tylko formy studiów. Maturę napisałem na tyle dobrze, że powinienem dostać się na każdy kierunek na tej uczelni, niestety z pominięciem tego, który najbardziej mnie interesuje - finanse i rachunkowość, na który prawdopodobnie zabraknie mi kilku punktów (brałem pod uwagę niż demograficzny i opcję drugiej rekrutacji, jednak moje szanse na dostanie się nadal nie są optymistyczne). Jeśli nie ten kierunek, to ekonomia albo rachunkowość i controlling.
Nachodzi mnie jednak dylemat, czy w ogóle jest sens iść na studia dzienne, gdyż wówczas całe moje 4 lata trudnej pracy w pewnym sensie idą na marne, gdyż mogłem iść do LO, a efekt byłby podobny, tyle że rok wcześniej. Na studia, czy to dzienne czy zaoczne, dojeżdżałbym codziennie, bo mieszkam niezbyt daleko (~25-30 kilometrów).
Przeglądałem plany zajęć studiów dziennych i dochodzę do wniosku, że studia dzienne to w moim przypadku będzie strata czasu - zajęcia są porozrzucane, więc jest to spora strata czasu. Na dodatek przez pierwsze 3-4 semestry po prostu bym się nudził, gdyż posiadam już wiedzę z technikum. Z tych też powodów coraz silniej zastanawiam się nad studiami zaocznymi na kierunku finanse i rachunkowość. Będzie ciężko, szczególnie na pierwszym roku, ale będąc ,,dobrym uczniem'' i mając sporą wiedzę z technikum dam sobie chyba radę? I teraz najważniejsza sprawa - praca. Przypuszczam, że są szanse i to może całkiem spore, na znalezienie pracy w moim zawodzie, czy to w formie stażu z urzędu pracy czy może bezpośredniej oferty pracodawcy. Zarobki byłyby mocno przeciętne, pewnie 1000 zł netto, ale przecież nie to się chyba liczy, tylko sam fakt, że się pracuje w swoim zawodzie, tak? Gdzieś też przeczytałem, że wśród absolwentów studiów dziennych na jakimś uniwersytecie ekonomicznym, absolwenci techników stanowią zaledwie 5-10% ogółu studentów, a więc może faktycznie w tym jest metoda, że po technikum tylko zaoczne?
Proszę o komentarze, co o tym sądzicie, gdyż ostatnio mam mętlik w głowie. Od początku 4 klasy byłem nastawiony na studia zaoczne (ku raczej niezadowoleniu rodziców), jednak na wszelki wypadek napisałem rozszerzoną maturę z kilku przedmiotów, która mi wyjątkowo dobrze wypadła i teraz znów naszły mnie dylematy...