Panel logowania

Nie masz jeszcze konta na e-Mlodzi.com?

Zarejestruj siê!

Zapomnia³eœ has³a?

Przypomnij je

Autor

Wiadomo¶æ

chudylolo

User


Do³±czy³: 24 Maj 2020

   

Wys³any: 2020-10-05, 01:34   to mnie przerasta

Nie wiem czy to co napiszę będzie w 100% zrozumiałe, ale muszę się wyżalić. Ten wpis będzie strasznie długi, ale mam dużo do "wylania" z siebie. Na początek:
- mam 20 lat
- od około 5 lat cierpię na depresję czy coś podobnego, większość uczuć i emocji już dawno u mnie zanikły
- strasznie jestem zmęczony życiem
- nie mam przyjaciół, zainteresowań, hobby, ambicji, motywacji do czegokolwiek
- za kilka dni zaczynam trzeci rok studiów
Ogólnie mam wrażenie, że świat wymaga ode mnie więcej niż ja sam mogę od siebie dać. Zdecydowałem się teraz gdzieś komuś to napisać, bo nadszedł ten moment, który już od dawna przewidywałem i którego sie obawiałem. To jest już kwestia kilku dni lub tygodni jak stanę totalnie pod ścianą i będe miał 2-3 wybory, które całkowicie ukształtują lub zdeformują moje dalsze życie. Tak więc jestem na studiach, ale mam ich już dosyć. Z resztą nawet nie chciałem na nie iść, stało się to tylko pod naciskiem rodziców. Przy moim stanie depresyjnym takie tempo i nerwówka jaka jest na studiach juz w ogóle mnie wykończyła. W te 2 lata depresja i nerwy rozłożyły mnie całkowicie, z tygodnia na tydzień mam coraz więcej siwizny na głowie i zmarszczki mi się już porobiły jak bym miał 40 lat. Nie chodzi mi o mój wygląd bo to mam gdzieś, chcę tylko nakreślić jak bardzo to wpływa na moje zdrowie psychiczne i fizyczne. Właściwie już po liceum miałem tak dosyć tych wszystkich lat nauki, że nie miałem zamiaru kontynuować nauki skoro tyle mnie to kosztuje, ale właśnie pod naciskiem rodziców musiałem iść. Z resztą jeszcze wtedy myślałem, że może faktycznie wyjdę na prostą, niestety tak się nie stało, a jeszcze bardziej przytłoczyło. Rozsądek podpowiadał by, żeby dokończyć chociaż 3 rok, ale powiem wam, że ja totalnie nie czuję tego co robię i tym bardziej żebym kiedyś podjął pracę z tym związaną. Strasznie mnie to męczy.
Pierwsza rzecz to musiałbym powiedzieć rodzicom, ze rezygnuję ze studiów i tu może się rozpocząć piekło. Ogólnie z moim rodzicami jest ten problem, że ja nie mam nic do powiedzenia czy byłem niepełnoletni czy pełnoletni, zawsze musi być pod ich dyktando. W domu był reżim. Z tego też powodu byłem we wszystkich ograniczany, w pewnym momencie to poszło o krok za daleko, bo przez to, że nic nie wolno mi było robić, to nie mogłem się nawet przystosować do dorosłego życia. Rodzice teraz mi to wypominają, ale sami mnie taki "ułomnili". Już w szkole byłem ten inny. Wtedy dzieciaki zaczęły mnie wyśmiewać, dręczyć itp. i od tego w ogóle zaczęła się moja depresja, ale na depresję złożyły się jeszcze inne czynniki jak pijaństwo ojca, przewlekła bieda w domu na zasadzie od wypłaty do wypłata ale nigdy nie starczało. Ktoś ciągle chorował. Wieczne awantury. Każdy z domowników czy rodzice lub dziadkowie chciałby polepszyć swoją sytuację, a że od wielu lat nic się nie da zrobić to we wszystkich są takie nerwowe nastroje z tej bezsilności. Musicie mi uwierzyć, że ja od początku życia obcując z materią porażki, nieszczęścia, biedy, zawyżonych ambicji, dołowania jestem już tak wykończony psychicznie, że zwyczajnie na tym etapie życia już nie daję rady.
No ale wracając, gdybym się z rodzicami dogadał, że kończę ze studiami to od razu by mi narzucili, ze mam wypieprzać do pracy. Tu się zgodzę, bo jak nie chcę studiować to powinienem iśc do pracy i dokładać pieniądze do utrzymania domu. Niestety tak jak wspominałem nie jestem zupełnie przygotowany do dorosłego życia, nie wiem co, gdzie, jak, po co i dlaczego. Jedna z moich próśb do czytających ten wpis, gdzie ja mogę pracować? Bo w sumie nie mam żadnych kwalifikacji, wykształcenia zawodowego itd. Ogólnie jak na tapetę wezmę hasło "praca" to muszę znowuż wam zarysowac jak to widzę. Jako, ze jestem człowiekiem pozbawionym wszelkich ambicji to może być to jakakolwiek praca, nawet po 4, 6 lub 8 godzin. Druga rzecz, że ja nawet całą wypłate mogę dokładać do domu i nie nie mieć ani złotówki dla siebie, bo jak i tak prywatnie nigdy nie wydaje pieniędzy na jakieś zachcianki czy potrzeby. Tak, moje życie to wegetacja i nie chcę tego zmieniać. Byle liczył się fakt, ze chodze do pracy i jakiekolwiek pieniądze przynosze do domu (jakoby dokładam się do rachunków i jedzenia) i rodzice wtedy by się nie czepiali. Powiem wam, ze jak nawet miesięcznie zarobię 500-1000zł to mi w zupełności wystarczy, żeby dołożyć do domu, rodzice byli zadowoleni i mnie nie wywalili z domu i może nawet czasem zostało kilka złotych w razie czego.
I tu tak jak pisałem gdzie ja mogę pracować, podawajcie przykłady. Podpowiem tylko, że jest to mniejsza miejscowość. W sumie dobrze by było gdyby w tej pracy nie trzeba było mieć kontaktu z dużą liczbą ludzi. Żeby istniiało małe ryzyko spier**** czegoś co by wiązało sie dla mnie z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Trzeba jeszcze uwzględnić to, że skoro nie musze dużo zarabiać to żeby ta praca była adekwatnie łatwiejsza lub krótsza. przykłady:
1) pracuję od poniedziałku do piątku po 8h, ale praca jest łatwa i niewyczerpująca, ale adekwatnie zarobki mam niższe rzędu 500-1000zł miesięcznie
2) pracuję od pn do pt po 4h - praca moze być bardziej wymagająca ale pracuję tylko po 4h, zarobki nadal na poziomie 500-1000zł miesięcznie
3) pracuję tylko kilka godzin/dni w miesiącu i zarabiam miesięcznie 500-1000zł
Jakby co dotychczas dorabiałem sobie z mamą sprzątając zakład pracy i czasami prywatne domy. Za dom raz w tygodniu było 150zł (w miesiącu 600zł, ale do podziału między mnie a mamę). Tylko z tym sprzątaniem jest problem, że wszystko robię porządnie (jestem pedantyczny), ale okien czy luster nie umiem odpowiednio umyć a to jest często istotna ćwierć pracy przy sprzataniu domu.
Poza tym na frezarkach - robiłem po 4h od pn do pt (250zł na tydzień), ale to pod okiem ojca. O ile wyrabiałem normę wyrabianych sztuk, to nie maiłem odpowiedniego doświadczenia w obsłudze maszyn, ustawień parametrów itp.
Czasami też zrywało się owoce, warzywa i kwiaty z ogrodu i szło sie na targ sprzedawać. Zysk był nawet duży, bo siedziało się prawie bezczynnie 4-5 godzin i średnio dziennie 100zł było, ale to jest zarobek sezonowy, kilka dni w roku.
Ten wpis będzie masakrycznie długi, ale kończąc już. Lada dzień musze podjąć decyzję co dalej ze sobą zrobić. Studiowac nie chcę, więc czeka mnie konfrontacja z rodzicami. Wtedy albo podejmę pracę , ale muszę od razu mieć pomysł jaką i tu prosze o waszą pomoc. Inna opcja jeśli studia odpadają, a pracy nie znajdę to opuszczam rodzinę i wyjeżdżam w nieznane, choćbym po tygodniu miał umrzeć z głodu gdzieś w rowie. Trzecia opcja to ostateczna, której jeszcze nie chciałbym wybierać, bo pamiętajmy, że depresja częściowo ułatwia mi podjęcie takiej decyzji, do stracenia nic nie mam i nie byłoby mi żal tak szybko zejść z tego świata, ale jednak chciałbym jeszcze trochę pożyć.

Jestem świadom własnej beznadziejności, ale liczę na waszą (p)odpowiedź :zalamany: Nie depresja jest największym problemem tylko jak przetrwać najbliższe dni, które zadecydują o wielu rzeczach, co mam uczynić?
P.S. przepraszam gdyby coś było niezgodne z działem lub tematyką forum, ale musiałem się gdzieś wygadać.
 

Mona01  

User



ImiÄ™: Monika

Wiek: 23

Do³±czy³a: 03 Pa¼ 2020

Sk±d: Lublin

   

Wys³any: 2020-10-05, 22:39   Re: to mnie przerasta

chudylolo napisa³/a:

Nie wiem czy to co napiszę będzie w 100% zrozumiałe, ale muszę się wyżalić. Ten wpis będzie strasznie długi, ale mam dużo do "wylania" z siebie. Na początek:
- mam 20 lat
- od około 5 lat cierpię na depresję czy coś podobnego, większość uczuć i emocji już dawno u mnie zanikły
- strasznie jestem zmęczony życiem
- nie mam przyjaciół, zainteresowań, hobby, ambicji, motywacji do czegokolwiek
- za kilka dni zaczynam trzeci rok studiów
Ogólnie mam wrażenie, że świat wymaga ode mnie więcej niż ja sam mogę od siebie dać. Zdecydowałem się teraz gdzieś komuś to napisać, bo nadszedł ten moment, który już od dawna przewidywałem i którego sie obawiałem. To jest już kwestia kilku dni lub tygodni jak stanę totalnie pod ścianą i będe miał 2-3 wybory, które całkowicie ukształtują lub zdeformują moje dalsze życie. Tak więc jestem na studiach, ale mam ich już dosyć. Z resztą nawet nie chciałem na nie iść, stało się to tylko pod naciskiem rodziców. Przy moim stanie depresyjnym takie tempo i nerwówka jaka jest na studiach juz w ogóle mnie wykończyła. W te 2 lata depresja i nerwy rozłożyły mnie całkowicie, z tygodnia na tydzień mam coraz więcej siwizny na głowie i zmarszczki mi się już porobiły jak bym miał 40 lat. Nie chodzi mi o mój wygląd bo to mam gdzieś, chcę tylko nakreślić jak bardzo to wpływa na moje zdrowie psychiczne i fizyczne. Właściwie już po liceum miałem tak dosyć tych wszystkich lat nauki, że nie miałem zamiaru kontynuować nauki skoro tyle mnie to kosztuje, ale właśnie pod naciskiem rodziców musiałem iść. Z resztą jeszcze wtedy myślałem, że może faktycznie wyjdę na prostą, niestety tak się nie stało, a jeszcze bardziej przytłoczyło. Rozsądek podpowiadał by, żeby dokończyć chociaż 3 rok, ale powiem wam, że ja totalnie nie czuję tego co robię i tym bardziej żebym kiedyś podjął pracę z tym związaną. Strasznie mnie to męczy.
Pierwsza rzecz to musiałbym powiedzieć rodzicom, ze rezygnuję ze studiów i tu może się rozpocząć piekło. Ogólnie z moim rodzicami jest ten problem, że ja nie mam nic do powiedzenia czy byłem niepełnoletni czy pełnoletni, zawsze musi być pod ich dyktando. W domu był reżim. Z tego też powodu byłem we wszystkich ograniczany, w pewnym momencie to poszło o krok za daleko, bo przez to, że nic nie wolno mi było robić, to nie mogłem się nawet przystosować do dorosłego życia. Rodzice teraz mi to wypominają, ale sami mnie taki "ułomnili". Już w szkole byłem ten inny. Wtedy dzieciaki zaczęły mnie wyśmiewać, dręczyć itp. i od tego w ogóle zaczęła się moja depresja, ale na depresję złożyły się jeszcze inne czynniki jak pijaństwo ojca, przewlekła bieda w domu na zasadzie od wypłaty do wypłata ale nigdy nie starczało. Ktoś ciągle chorował. Wieczne awantury. Każdy z domowników czy rodzice lub dziadkowie chciałby polepszyć swoją sytuację, a że od wielu lat nic się nie da zrobić to we wszystkich są takie nerwowe nastroje z tej bezsilności. Musicie mi uwierzyć, że ja od początku życia obcując z materią porażki, nieszczęścia, biedy, zawyżonych ambicji, dołowania jestem już tak wykończony psychicznie, że zwyczajnie na tym etapie życia już nie daję rady.
No ale wracając, gdybym się z rodzicami dogadał, że kończę ze studiami to od razu by mi narzucili, ze mam wypieprzać do pracy. Tu się zgodzę, bo jak nie chcę studiować to powinienem iśc do pracy i dokładać pieniądze do utrzymania domu. Niestety tak jak wspominałem nie jestem zupełnie przygotowany do dorosłego życia, nie wiem co, gdzie, jak, po co i dlaczego. Jedna z moich próśb do czytających ten wpis, gdzie ja mogę pracować? Bo w sumie nie mam żadnych kwalifikacji, wykształcenia zawodowego itd. Ogólnie jak na tapetę wezmę hasło "praca" to muszę znowuż wam zarysowac jak to widzę. Jako, ze jestem człowiekiem pozbawionym wszelkich ambicji to może być to jakakolwiek praca, nawet po 4, 6 lub 8 godzin. Druga rzecz, że ja nawet całą wypłate mogę dokładać do domu i nie nie mieć ani złotówki dla siebie, bo jak i tak prywatnie nigdy nie wydaje pieniędzy na jakieś zachcianki czy potrzeby. Tak, moje życie to wegetacja i nie chcę tego zmieniać. Byle liczył się fakt, ze chodze do pracy i jakiekolwiek pieniądze przynosze do domu (jakoby dokładam się do rachunków i jedzenia) i rodzice wtedy by się nie czepiali. Powiem wam, ze jak nawet miesięcznie zarobię 500-1000zł to mi w zupełności wystarczy, żeby dołożyć do domu, rodzice byli zadowoleni i mnie nie wywalili z domu i może nawet czasem zostało kilka złotych w razie czego.
I tu tak jak pisałem gdzie ja mogę pracować, podawajcie przykłady. Podpowiem tylko, że jest to mniejsza miejscowość. W sumie dobrze by było gdyby w tej pracy nie trzeba było mieć kontaktu z dużą liczbą ludzi. Żeby istniiało małe ryzyko spier**** czegoś co by wiązało sie dla mnie z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Trzeba jeszcze uwzględnić to, że skoro nie musze dużo zarabiać to żeby ta praca była adekwatnie łatwiejsza lub krótsza. przykłady:
1) pracuję od poniedziałku do piątku po 8h, ale praca jest łatwa i niewyczerpująca, ale adekwatnie zarobki mam niższe rzędu 500-1000zł miesięcznie
2) pracuję od pn do pt po 4h - praca moze być bardziej wymagająca ale pracuję tylko po 4h, zarobki nadal na poziomie 500-1000zł miesięcznie
3) pracuję tylko kilka godzin/dni w miesiącu i zarabiam miesięcznie 500-1000zł
Jakby co dotychczas dorabiałem sobie z mamą sprzątając zakład pracy i czasami prywatne domy. Za dom raz w tygodniu było 150zł (w miesiącu 600zł, ale do podziału między mnie a mamę). Tylko z tym sprzątaniem jest problem, że wszystko robię porządnie (jestem pedantyczny), ale okien czy luster nie umiem odpowiednio umyć a to jest często istotna ćwierć pracy przy sprzataniu domu.
Poza tym na frezarkach - robiłem po 4h od pn do pt (250zł na tydzień), ale to pod okiem ojca. O ile wyrabiałem normę wyrabianych sztuk, to nie maiłem odpowiedniego doświadczenia w obsłudze maszyn, ustawień parametrów itp.
Czasami też zrywało się owoce, warzywa i kwiaty z ogrodu i szło sie na targ sprzedawać. Zysk był nawet duży, bo siedziało się prawie bezczynnie 4-5 godzin i średnio dziennie 100zł było, ale to jest zarobek sezonowy, kilka dni w roku.
Ten wpis będzie masakrycznie długi, ale kończąc już. Lada dzień musze podjąć decyzję co dalej ze sobą zrobić. Studiowac nie chcę, więc czeka mnie konfrontacja z rodzicami. Wtedy albo podejmę pracę , ale muszę od razu mieć pomysł jaką i tu prosze o waszą pomoc. Inna opcja jeśli studia odpadają, a pracy nie znajdę to opuszczam rodzinę i wyjeżdżam w nieznane, choćbym po tygodniu miał umrzeć z głodu gdzieś w rowie. Trzecia opcja to ostateczna, której jeszcze nie chciałbym wybierać, bo pamiętajmy, że depresja częściowo ułatwia mi podjęcie takiej decyzji, do stracenia nic nie mam i nie byłoby mi żal tak szybko zejść z tego świata, ale jednak chciałbym jeszcze trochę pożyć.

Jestem świadom własnej beznadziejności, ale liczę na waszą (p)odpowiedź :zalamany: Nie depresja jest największym problemem tylko jak przetrwać najbliższe dni, które zadecydują o wielu rzeczach, co mam uczynić?
P.S. przepraszam gdyby coś było niezgodne z działem lub tematyką forum, ale musiałem się gdzieś wygadać.


Naprawdę wolisz pracować byle gdzie i za marne pieniadze, niż skończyć studia, które już częsciowo masz zaliczone? :-o
Może nie rzucaj na razie studiów, tylko weź sobie dziekankę i popracuj np. pół roku na budowie? Wtedy zobaczysz, czy to Cię satysfakcjonuje i bedziesz mógł świadomie podjać decyzję...
 

Lady Virgin  

Moderator



Wiek: 28

Do³±czy³a: 19 Cze 2012

   

Wys³any: 2020-10-06, 10:42   

Mona01, Proszę nie cytuj całej wypowiedzi bezpośrednio pod którą się wypowiadasz.

chudylolo napisa³/a:

Druga rzecz, że ja nawet całą wypłatę mogę dokładać do domu i nie nie mieć ani złotówki dla siebie, bo jak i tak prywatnie nigdy nie wydaje pieniędzy na jakieś zachcianki czy potrzeby.

To może odłożyć i z czasem zainwestować w jakiś własny kącik? Odciąłbyś się od toksycznych relacji i mógłbyś zacząć żyć na własne dyktando nie tłumacząc się rodzicom ze wszystkiego.

chudylolo napisa³/a:

gdzie ja mogę pracować?


Przeglądaj ogłoszenia w internecie, lokalną prasę. Naprawdę można znaleźć zajęcie i to wcale nie za najniższą krajową.

chudylolo napisa³/a:

Nie depresja jest największym problemem tylko jak przetrwać najbliższe dni, które zadecydują o wielu rzeczach, co mam uczynić?


Przetrwać, sam mówisz, że nie masz nic do stracenia. Powiedz rodzicom jak się czujesz jakie masz pomysły na siebie, wysłuchaj co oni mają do powiedzenia i rób co masz zrobić.
Nie musisz też od razu informować ich o rezygnacji ze studiów, a czas, który spędzałbyś na zajęciach poświęć na szukanie pracy i rozwój osobisty. Ewentualnie zmienić tryb na zaoczny. Opcji jest wiele, wiem, że życie czasem wydaje się trudne, ale naprawdę jest to do przeskoczenia.
Trzymam za Ciebie kciuki i powodzenia :-)
_________________
There are no unlockable doors
There are no unwinnable wars
There are no unrightable wrongs
Or unsingable songs
 

Nora_D  

User


ImiÄ™: Nora_D

Do³±czy³a: 04 Lip 2019

   

Wys³any: 2020-10-07, 06:21   

chudylolo, masz 20 lat i już jesteś na III roku studiów? Czyli rozumiem że maturę zdałeś w wieku 18 lat? :niepewny:
 

Forum m³odzie¿owe e-Mlodzi.com