Rodzice zaprowadzili mnie w czwartej klasie podstawówki na prywatne lekcje niemieckiego. Dzisiaj kończę germanistykę. W jakiś sposób pokierowali moją przyszłością, ale było to moim zdaniem normalne działanie rodziców, chcących, aby dziecko się rozwijało, to tak samo jak zaprowadzić dziecko na basen, karate czy lekcje gry na skrzypcach. Pewnie nie spodziewali się, że przerodzi się to w mój przyszły zawód. Mam to szczęście, że rodzice nigdy nie narzucili mi ścieżki życia. Doradzali i doradzają cały czas, mówią swoje zdanie, ale decyzję podejmuję sama.
Czasem jest tak - ojciec lekarz, syn lekarz i to jest super, ale pod warunkiem, że syna naprawdę łączy taka sama pasja leczenia co ojca. Rodzic powinien być rodzicem do końca, czyli tym mądrzejszym, nie unosić się swoją ambicją, dumą, nie spełniać swoich marzeń kosztem dziecka. Jeśli syn chce iść do szkoły baletowej ojciec powinien go wspierać nie wyzywać od "niemęskiego" zawodu, wiecie o co chodzi.
Rodzic powinien interesować się planami dzieci, ingerować w nie, gdy plany idą w złym kierunku, komentować, pomagać w podejmowaniu decyzji, ale nie decydować za dziecko - jeśli nie popełni w życiu żadnego błędu i nie weźmie za nic odpowiedzialności nigdy nie dojrzeje.
_________________
http://mama24na7.blog.pl/