Z góry przepraszam, bo pojawia sie przeklenstwa. Ale malo i niegrozne. Napewno nie mialem zamiaru okazac chamstwa i braku szacunku dla REGULAMINU wiec co by sie nie podobalo to zawsze mozna OCENZUROWAC. A to moje nudy:
I to zastanowienie, i ta niepewnosc, i to poszukiwanie slowa w ktorym brak choc cienia urazy.
I ruchy, ktore gestem ciezko wyrazic, i pustka, i pelnosc, i prawo, i lewo na gore i prosto z zakretem, odwrotnie. Te szumy i dzwieki, oklaski i wstegi, i poręcz, i klatki, i gzymsy, i para, i pet, i cicho, i znowu, od konca, by zapiąc i cisza, i fajek, i dymek, i okna, i ludzie, i kasa, zaszczyty i brawa sssszzzzzzzzzszzzzzzzzzzzszzzzz............. i znowu popsul sie telewizor. . .
I spokój, i wizja, i grzecznie, bez nerwów, bez szmerów
i jęków, i drgawek, i spazmów bezwzroku, bez słuchu
i czucia, i ruchu, i dechu bez wiedzy, bez mysli
i głębi, i ducha, i mocy bez żalu, bez lęku...
Sucho i wÄ…tle i gibko, by omdlec.
I kraśnie i prosto i wrzaskiem rozrosnąc.
i dlugo i ciamle i Krzywus, tam, w szambie.
Nieladnie, nieziemsko, ze prostak i zielsko.
I pali i pisze i leje ich kiczem...
A slucha, a widzi, a patrzy, sie wstydzi?
A mysli, pojmuje, głupotą sie kłuje?
A gniewem, a krzykiem, a wrzaskiem i z rykiem?
A płacze, a ryczy, zrozumiec daj mi czy opowiedz wytlumacz, a powiesz, ze kumam.
Ale ty i tak tego nie
ZROZUMIESZ?
Ziaren. Puzniej był i mały był i spadł. Upadł na piach całym sobą uderzając. I nic.
Ale ziaren twardym był. Co wiedział to o tym myślał i wpadł. W dwuznaki wpadł. Bo na wpadnięciu jednym pomysł mu sie zrobił, a coś jak seks na drugim. Tylko, że lipa jest bo zrobić nie może nic. Leży bo stać nie potrafi gdyż siedzieć uczyć sie leżąc nie chciał. Leniem był leżącym, ale stać umiejąc stojącym zwano by go nierobem. Myśląc wiedział, że wpadnięcie palcem grozić mocy posiadać nie może. Kropel brak mu przecież w sakwie gróżb spełnienia, więc wciąz kaszany smrodem zaiarenowi zawiewa pod dziurami nosa tworu myśli. "Nie no! Nie wyjdzie mi to!" szumem po puszcze z budyniem o smaku mózgu powiewało i dlatego się wydarł: "E! Zarzenowanie! Ho no tutaj!". Pfffff.... Głupie to było żeby po żenade jape drzeć tylko ona hasło peplała: "Czymaj sie ramy to sie nie posramy". A, że dołek wołał sobie denne zdania jak:"Choć i se popłacz, a lepiej nie bedzie" to głupio było by z nim siedziec. Aż tu nagle fiku miku i dziad stary jakiś taki porośnięty brodowąsem ogarnięty "Jemi wszedła, siodła pierdła i wyszedła bo chamstwa nie zniesła" mówił pod wysmarkańcem do siebie powtarzając na okrągło jedno to zdanie zupełnie nie wyjaśniając czytelnikowi sensu i chodzi o co w tym wszystkim? Ale ziarenowi nie wydawało sie przecież dziwnego w tym ni krztyny nic bo gapił sie jak szedł on do siebie coś mówiąc. No i ten brodowąs tak lazł i lazł, a nasz bohater mały tak sie gapił i gapił. No i co tam dalej było? Aha. Z brodą ten facet co się objawił i szedł to w końcu przestał to robić i stał, a ziaren leżał. Chciał ze strachu przestać robić co robiłwszystko co umiał co myślał już zapomniał co robiłjeszcze go zdradziło bo tego skończyć potrafić nie mógł, więc nieustannnie w piachu leżał ten upadnięty co spadając ruchu nie poznał. Okiem wyświdrował w ziarenie rozpoznanie bo " Ha, Ha" śmieszny brecht się wzmógł i rozszalał na pozytywne machanie girami i witkami. Skacząc z nogi na nogę ciesząc beret dziad się darł: "Ha Ha konopijo! Ha ha!". Uspokoił się na moment, chwil pare co schylić by się mógł bo szeptów nieudolnych z chichotami sie zachciało:"Ale jaja! Skąd ty żeś się tu wzioł?! Pustkowie przecie tutaj, a ludzi brak co by cię zgubić mogli. Cieszysz mnie wielce drobinko szcześcia wielkiego!". Tak jak ziaren leżał tak go wryło. Peszące było troszke jak wyciagną dziad łapsko po tego co pużniej był i w piachu sie znajdował jeszcze leżąc. Poczuł ziaren kawałków chwil pare dalej w czasie rozłożonych jak do kciuka co skorupke jego tyka paluch od grzebania w nosie sie zbliża i krępuje byt jego delikatnie ściskając. Oczy wbite i starannie badające zewnętrzna obudowe podnoszonego teraz ku niebu ziarena zamontowane nad suszonymi teraz w słońcu jadło rozrywaczami dziadulca przeżywającego przyspieszenie tętna nie wywierają już presji. Poczuł nagle to, że nie lęk czuć zaczoł, więc chętnie się poddał wkładaniu do sakiewki. Puścił go dziad i fajnie sie poczuł, że go miał. No i sobie poszedł.
Błędne teorie towarzyszące ludziom od samego ich powstania wypaczyły w całej okazałości wszech miar wielkiego świata otaczającego każdy element tworzący ten układ.
Wymysły domysłów głów spragnionych wiedzy doprowadziły do tego, że wszystkie słowa padające z ich ust ustaliły bezsens, który przyjął się jako rzeczywistość życia przeciętnego szaraka wplecionego mimowolnie w całość.
Szufladkowanie jest normą ustaloną poprzez debilizm wytworzony zbyt rozmaitym zróżnicowaniem tych poglądów, które zostały wypracowane w nadmiernym stopniu. Człowiek jaki by nie był choć raz usłyszał, że jest taki jakim nie powinien być. Ty pewno też. Przyjemne odczucia?
Tak było, tak jest, ale mam nadzieje, że w 2012r. Stanie się to co ma się stać i wszyscy zostaniemy straceni. Przykre? Wcale nie. Lepiej żebyśmy MY jako LUDZIE ulegli wydarzeniom globalnego kataklizmy niezależnego od naszej woli, niż własnym rakietom nuklearno-atomowo-jądrowo-BUM.
Ale tak szczerze mam to w dupie. Jałowym gadaniem nic nie zrobię bo słuchanie tego jest nieciekawe. Więc opowiem wam jaka jest moja wizja powstania wszechrzeczy.
Na początku było wielkie pierdyknięcie*... Gówno prawda! Coś musiało doprowadzić do tego pierdyknięcia*!
A więc:
Przed wielkim pierdyknieciem* istniaÅ‚o takie coÅ› jak „Nicość”. Nicość byÅ‚a stanem wszech niebytu. PowstaÅ‚a ona przez teorie przyczynowo skutkowe, które doprowadziÅ‚y nie do wybuchu czy też jakiegoÅ› innego rodzaju piÄ™knych i ekscytujÄ…cych form powstania tylko do zwykÅ‚ego i pospolitego nieróbstwa. Przed nicoÅ›ciÄ… istniaÅ‚ również inny spazm czy coÅ› co można okreÅ›lić jakimÅ› innym dziwnym sÅ‚owem którego znaczenia maÅ‚o kto siÄ™ domyÅ›la, ale sam dźwiÄ™k wydobywajÄ…cy siÄ™ z ust sprawia, że obrazowo w gÅ‚owie wyÅ‚ania siÄ™ nam dosyć ostry i zrozumiaÅ‚y przebÅ‚ysk przedstawiajÄ…cy mniej wiÄ™cej to co osoba opowiadajÄ…ca ma na myÅ›li. Genezy tego czegoÅ› nie chce mi siÄ™ przedstawiać.
Nicość sama w sobie była przez nas postrzegana jako pustka, ale nie była ona tak całkowicie pusta.
Wraz z powstaniem nicości nic wielkiego się nie wydarzyło. Nie powstało nic. Nie było form, nie było kształtów, kolorów, dźwięków, odczuć. Nicością się nikt nie przejmował, nikt nie zwracał uwagi i ogólnie miał to w dupie bo nicość była dla niego tym co czytasz w tym momencie, czyli niczym.
W nicoÅ›ci powstaÅ‚o w koÅ„cu coÅ› takiego jak „Nic”. Nic nie miaÅ‚o rÄ…czek ani nóżek, uszu ani nawet główki. Ale faktu, że Nic istniaÅ‚o nie można obalić. Nic byÅ‚o i tyle.
Nic w nicości oczywiście nie robiło nic i niczym się nie zajmowało bo jeszcze niczego nie było więc nasze Nic miało leniwą formę życia. Nic nie musiało się wymigiwać od swoich obowiązków z wiadomego powodu, lecz w końcu Nic przeprawiło swój niebyt pod granice bram przełomu, którym było to co Nic wprawiło w nieobliczalne zdziwienie. Nic siadając stało bo położyć się nie mogło przez zachwyt wydobyty wydarzeniem powstałym parę momentów wcześniej. Stało się to. Nic po raz pierwszy doświadczyło czegoś z niczego. Przegięło je w pól na pół wywołując zgięcie w całości. Poczuło to, że jest przepełnione i wytrzymać sił już nie ma więc pozbyło się wszystkiego i zostało z niczym.
Nic odkryło to, że pomimo braku materii może istnieć bo coś jednak je przepełniło i coś owładnęło. Przestraszyło się tym, że się zdziwiło, zdziwiło się tym, że się przestraszyło i każde z tych odczuć przyprawiło je o niepewność.
Gdyby Nic mogło się krzątać z kąta w kąt na pewno nie omieszkało by tego czynić.
Nic myślało i myślało, krążyło i latało, chciało i nie mogło, pragnęło i w końcu wymyśliło cztery słowa, które przybrały magiczną moc i wypowiedzenie ich w Nicości sprawiło odmianę każdej wymiernej i niewymiernej jakie tylko mogły istnieć.
Nic przed wykrzyczeniem tych dziwnych słów czuło niepewność, lecz w trakcie wydobywania z siebie dzwięków uczucie to zaczęło się przemieniać w strach, jednak Nic odwagę podtrzymało pragnieniem i wrzasnęło:
„Niech siÄ™ coÅ› stanie!!!”. No i coÅ› w oddali pierdyknęło tylko, że Nic nie wiedziaÅ‚o co. Jednak sÅ‚owami swymi dzwiÄ™k już stworzyÅ‚o wiÄ™c podążaÅ‚o w strone gdzie huk usÅ‚yszaÅ‚o. Nasze nic nie robiÄ…c praktycznie niczego, stworzyÅ‚o to co w naszym Å›wiecie jest wciąż obecne, lecz byÅ‚o ciÄ…gle maÅ‚o i Nic dążyÅ‚o do tego żeby obadać to co spowodowaÅ‚o zaciekawienie.
Podążało jak za nicią do kłębka wykorzystując zapamiętaną falę wibracji nicości wprawionej w ruch nowo odkrytym dzwiękiem, aż ogarnęło je to co mnie i was podczas słuchania czy tam czytania tego tekstu chilli pospolita i wszech obecna NUDA!!!
Całkiem inaczej, gdy kibel bez znaczeń.
Bez zmartwień i trwogi, gdy zginasz swe nogi.
Siadasz na tronie, skupiajÄ…c dwie skronie.
Rozluźniasz pośladki, gdy w sposób gładki.
Odczuwasz ciśnienie, że klocek cię grzeje.
Rzadko już leci pomysł twój trzeci w odchłań nieznaną wodą zalaną.
Wypuść go z siebie gdyż męczy już ciebie bo stękasz i krzyczysz i czasu nie liczysz!
By w końcu wypadło i sadło osiadło.
By w końcu chlusnęło do wody twe dzieło.
I stało się ciałem niezwykłym kakaem to co wytwarzasz czym ludzi przerażasz.
Tak siedzisz wciąż spięty na desce zaklęty.
I myśl ta ci krąży, że bezwład ci ciąży.
Więc zrzuć już pod siebie dwie bomby po chlebie.
By w muszli zawrzało i wodą chlupało.
Tak ciÄ…gle siÄ™ krzÄ…tasz po kiblu rozglÄ…dasz.
Za papier sie Å‚apiesz po brzuchu siÄ™ drapiesz.
Już głowa cie boli i pot sie gramoli.
Nie możesz wytrzymać i dłużej się zginać.
Więc wstajesz w popłochu z tą bombą po spokój.
I zwracasz swe oczy do muszli wszechmocy.
I patrzysz czy w dole nie został twój stolec.
Nie krążysz po kiblu, nie krążysz po domu twój wzrok przygarnia wciąż dno kuposchronu.
I lękasz się wizji i lękasz sie tronu gdy moc zatwardzenia nawiedza cię znowu...
Mam jeszcze duzo txt ale sa z ogromna liczba wulgaryzmow (Sa śmieszne) wiec wrzuce jeszcze foto:
Jak narazie na tyle. Duzo czytania ale jak komu chce sie i umie to podoła :D Dance!