Niestety, klnę jak szewc. Przy nieznajomych, rodzinie czy przy starszych potrafię się pohamować bez problemu, natomiast przy "samych swoich" słabo :D. Na szczęście chyba nikomu z nich ten cięty język nie przeszkadza, zwłaszcza, że zachowują się raczej podobnie.
Nie myślę o tym, czy mi to przystoi, czy nie. To taki starodawny savoir-vivre, płeć nie ma nic do rzeczy, to raczej zależy od towarzystwa i sytuacji w jakiej się znajdujemy. Według pewnych zasad mężczyzna nie powinien kląć przy kobiecie, a tu jednak się nie spotyka takich zahamowań ze strony facetów. Jeśli chłopak jest do rzeczy i ma coś więcej do powiedzenia niż "o ku*wa ale się wczoraj najeb*łem ja pierd*lę", to nie przeszkadzają mi jego wulgaryzmy i także nie spotkałam się wśród znajomych (także męskich), żeby ktoś miał jakiś problem z moim wysławianiem się. Najczęściej nie wznoszę się na szczyty elokwencji, ale jednak myślę, że mam dużo sensownych rzeczy do powiedzenia i wplecione od czasu do czasu pasujące do kontekstu wulgaryzmy raczej nie są przejawem jakiegoś braku kultury (w odpowiednim towarzystwie).
_________________
If you don't wanna see that sunset,
stop looking in a demon's eye
Temporarily online