W zeszłym roku dosyć prymitywnie zemściłam się (a może bardziej odpowiednie będzie określenie - wyżyłam) na takiej jednej, która jeszcze na pierwszym roku wywinęła mi bardzo paskudny numer i mimo oczywistego chamstwa, nie raczyła mnie nawet przeprosić. A wręcz przeciwnie - do dzisiaj udaje, że nic się nie stało i z zapałem obrabia mi tyłek przed każdym, kto zechce jej słuchać. No, ale przejdźmy do rzeczy - moja zemsta nie była żadną misterną intrygą, o nie. Kiedy spiła się na imprezie (a zawsze się spija, bo wywłoka umiaru nie zna) i poszła "porozmawiać z wielkim uchem" (czyt. rzygać do kibla), solidnie wytargałam ją za kudły, oczywiście w ramach pomocy niedomagającej koleżance
Tak, wiem, głupie i szczeniackie. Ale dało mi to tyle satysfakcji, że tego nie żałuję. Chyba najbardziej pozytywnym aspektem jest to, że teraz mam jej osobę w rzyci, a zanim się na niej odegrałam, rzucało mną na sam jej widok (a nie da się unikać kogoś, z kim jest się w jednej grupie).
A tak poza tym, to mściwa nie jestem. Pamiętliwa - owszem, ale mimo wszystko nigdy nie zatruwam sobie życia, planowaniem zemsty na każdym, kto mi podpadnie.
_________________
No need to ask my name
to figure out how cool I am