Hej,
Jestem w ostatniej klasie gimnazjum i już zaczęły się procesy rekrutacji. Wpierw na pierwszym miejscu stawiałam liceum z pierwszej piętnastki, profil biol-chem. Próg to ok. 155 pkt. Wpierw zaczęłam wątpić, czy tyle wyciągnę, bo po wielu obliczeniach wychodzi ok. 145 pkt. Ale zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle powinnam iść na biol-chem...?
Tata namawia mnie ogólnie na medycynę, no a potem na jakiegoś lekarza. Bo dobrze zarabia bywa że i się nie narobi, więc ma dobrze. Kwestia zarobków jest tutaj istotną sprawą, bo mam dość kosztowne hobby, mianowicie jeździectwo. Aby utrzymać konia to koszt min. 1000zł/miesiąc, a to i tak absolutne minimum jakie powinno się na to przeznaczyć.
Co do tej medycyny, to broń Boże, ale nie chcę przeprowadzać zabiegów chirurgicznych, operacji i innych takich. Na otwartym ciele, jeśli tak mogę to nazwać. Co innego na przykład elektroradiolog, który wykonuje echa, rentgeny i resztę takich rzeczy. To bym mogła robić. Albo ratownictwo medyczne - jestem już wprawiona, kręci mnie to nawet. (:
Problem tylko, że o pracy elektroradiologa dowiedziałam się, że nie zarabia on kokosów. To znaczy na jednym forum znalazłam stawkę kilku tysięcy, a inni to wyśmiewają i mówią, że ledwo 2000zł. Z ratownictwem medycznym podobno sytuacja.
Czy więc w ogóle iść na medycynę? Jakie kierunki możecie mi polecić, aby się dobrze w nich czuć i móc coś faktycznie zarobić? Rodzice mówią, że będą mnie wspierać finansowo, ale wiadomo, że wiecznie się to ciągnąć nie może...
W związku też z moim hobby oczywiście wielce korcąca jest opcja posiadania stajni, hodowli koni, albo jakiegokolwiek innego ustrojstwa. Tylko, że wybudować taki dobry ośrodek, to też trochę pieniędzy potrzeba i może być się trudno rozhuśtać. Chociaż sprzedaż koni bywa bardzo opłacalna... Jest też kowalstwo, o którym słyszałam, że można zarobić naprawdę dobrze, ale wiążą się z nim problemy z kręgosłupem, bo to prawie cały czas praca w niewygodnej pozycji, dźwigani końskich nóg i ewentualne szarpanie się z kopytnym. Zniechęca mnie to, ze względu an troskę o moje plecy, ale jednocześnie bardzo interesuje. Ale tym mogę zająć się hobbystycznie i dorywczo...
Behawiorystka psia to też mój przysłowiowy konik. (: Mam swoją kudłatą towarzyszkę i uwielbiam Cesara Millana i podobnych mu zaklinaczy psów (także zaklinacza koni, Monty'ego Robertsa), a i znalazłam opcję pracy jako psi behawiorysta. Oczywiście istnieje też opcja końskiego behawiorysty - obydwie jak najbardziej mnie pociągają. A i słyszałam od znajomej osoby, że brakuje tego w Polsce i może to być opłacalne, a i jest ot coś, co uwielbiam. Ktoś coś wie i może o tym powiedzieć w kwestii zarobków, czasu pracy, wolnego czasu etc.?
Dziś też wpadło mi do głowy prawo. Ale wydaje mi się, że to raczej kierunek i perspektywa na przyszłość dla bardzo ambitnych ludzi, którzy chcą się temu całkowicie poświęcić. Interesuje mnie to, ale chyba nie wystarczająco. Poza tym w ogóle interesuje mnie psychologia, ale wszyscy dookoła grożą, że co ja zrobię po psychologi... Skończę w taniej poradni albo szkole czy gimnazjum. (;
Ogólnie to nie wiem, nie mam pojęcia... A piszę to tu i teraz dlatego, że nie wiem, czy jest sens tak walczyć o wejście na biol-chem do liceum, jeśli potem mi się to aż tak nie przyda?