Jesteśmy razem prawie rok, ale znamy się ponad trzy lata. W naszym związku bywało różnie. Było kilka większych i mniejszych kłótni, parę zgrzytów (mamy odmienne poglądy w wielu kwestiach). Mimo tego jednak, tych lepszych chwil jest znacznie więcej, z czasem też nauczyliśmy się bardziej akceptować dzielące nas różnice. Niby wszystko brzmi okej, ale pojawił się pewien "problem". Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Mój chłopak jest bardzo zapracowanym człowiekiem. Cały jego wolny czas (poza szkołą) pożera mu praca i realizowanie pasji. Efektem tego jest to, że spędzamy ze sobą stosunkowo mało czasu. Widujemy się prawie codziennie, jednak są to zajęcia, a nie spotkania towarzyskie. Poza tym mamy dla siebie średnio co drugi weekend, jeśli nie musi być w pracy. Z początku bardzo mi to przeszkadzało, ale ponieważ planujemy razem zamieszkać w przyszłym roku, staram się przymykać na to oko, przecież nie musimy być razem 24/7. Ostatnio podczas jednej z szczerych rozmów, mój chłopak powiedział mi coś, co mnie wmurowało. Powiedział, że nie potrzebuje mojego wsparcia. Że miło, że ono istnieje, ale i bez niego zrobiłby wszystko tak samo. Często odcina mnie od swojej pasji. Mam na myśli, że bardzo dawkuje mi dostęp do niej, podczas, gdy ja chciałabym go całkowicie w tym wspierać. To pochłania tak dużo jego czasu, że bycie chociaż małą częścią tego zwróciłoby mi trochę jego obecności. Kolejną rzeczą było stwierdzenie, że po ewentualnym rozstaniu, nic by się takiego nie stało. Byłoby mu ciężko i bolałoby go to, ale i tak by sobie z tym poradził robiąc dalej swoje. Ja wiem, z jednej strony, cieszę się, że mimo bycia w związku jesteśmy nadal samodzielni i potrafimy sobie poradzić w kryzysowych sytuacjach, jednak czasami chciałabym czuć, że jestem mu potrzebna. Że beze mnie byłoby mu źle. Nie wiem czy problem leży we mnie czy gdzieś po środku. On ma bardzo chłodne i racjonalne podejście do życia, ja nie potrafię patrzeć na życie logicznie. Przecież ogromną rolę odgrywają w związku emocje, nie można chyba wszystkiego sprowadzać do schematów i regułek. Zapytałam go czy w takim razie chciałby się rozstać, bo może za tymi słowami kryła się właśnie taka chęć, ale zapewnił mnie, że nie chce tego, że planuje ze mną przyszłość i chciałby, żebyśmy byli ze sobą jak najdłużej. No ale czy jednak nie powinien chociaż minimalnie dawać mi znać, że moje istnienie w jego życiu robi jakąś różnicę? Czuję się po prostu jakby było mu wszystko jedno, czy jest ze mną czy nie.