Ja moją pierwszą pracę podjęłam po zdaniu licencjata. Od razu udało mi się pracować w zawodzie - jako nauczyciel. Co prawda z 60 podań poszło, ale kilka szkół odpowiedziało. Miałam to szczęście, że byłam jedynym nauczycielem przedmiotu i nie musiałam dzielić z nikim godzin. Do dziś pracuję w tej samej szkole (obecnie jestem na L4 z powodu ciąży), kasowo wszystko zależy od ilości godzin i klas, ale nie narzekam.
Kiedy byłam na studiach dziennych (magistra robiłam zaocznie, dzięki temu łączyłam pracę ze studiami) jedna z koleżanek pracowała w sklepie z odzieżą. Nie chodziła na wykłady i niektóre zajęcia, oczywiście skutkowało to brakiem notatek. Wychodziła z założenia, że skoro ona pracuje a my nie, to wręcz powinniśmy dawać jej wszystkie nasze notatki, bo przecież my nie wiemy, jak jest jej ciężko, jak ma mało czasu, takie trele morele cisnęła. Nie lubiłam jej za to. Uważam, że to super sprawa łączyć studia i pracę, zdobywa się doświadczenie, CV jest pełniejsze, a wiadomo, że dzisiaj najbardziej liczy się doświadczenie a nie ilość szóstek w indeksie. Trzeba tylko łączyć to mądrze, nie kosztem innych - to tak w ramach dygresji, czytając posty wyżej przypomniała mi się ta moja "kochana" koleżanka, oczywiście nie porównuję jej do nikogo.
_________________
http://mama24na7.blog.pl/