Panel logowania

Nie masz jeszcze konta na e-Mlodzi.com?

Zarejestruj siê!

Zapomnia³eœ has³a?

Przypomnij je

Wyniki ankiety

Czy "60 minut na Księżycu" powinno być kontynuowane?

  • Tak 60% [ 3 ]
  • Nie 20% [ 1 ]
  • Nie mam zdania 20% [ 1 ]

G³osowañ: 5

Wszystkich G³osów: 5

Autor

Wiadomo¶æ

Peppino  

Stały User



ImiÄ™: Adrian

Wiek: 33

Do³±czy³: 08 Wrz 2009

Sk±d: Szczecin

   

Wys³any: 2010-10-03, 13:03   [Opowiadanie] Pilotaż: 60 minut na Księżycu

W lokalnej gazecie ogłoszony zostaje konkurs "Poleć z nami na księżyc".
Do redakcji zostaje nadesłanych kilkanaście tysięcy sms-ów oraz e-maili.
Po ogłoszeniu wyników okazuje się, że w kosmos polecą:
ponad 80-letnia staruszka, spragniona nowych doznań, 25-letni sprzedawca gazet w kiosku,
dwójka 16-letnich kumpli ze szkoły, 50-letnia kobieta zamieszkująca małą wieś,
starszy wojskowy oraz 20-letnia Miss-Analfabetka.
Podczas "lotu" rakietÄ…, nikt z nich nie wie co tak na prawdÄ™ dzieje siÄ™ poza niÄ….
Okazuje się, że tytułowym księżycem, jest... studio filmowe...

Gatunek: Komedia erotyczna.
Liczba odcinków: 2 pilotażowe


********************************************

Odcinek 1
Poleć z nami na księżyc


To był słoneczny, piękny, letni dzień. Nic szczególnego by się nie działo, gdyby nie odwiedziny 80-letniej kobiety w sklepie i rozmowy z ponad 25-letnim mężczyzną...
- Następny proszę!
- Dzień dobry, panu. Chciałabym prosić najnowszy numer "I tak to wszystko gówno prawda". Ale uprzedzam, że nie mam pieniędzy.
- No to jak sobie pani to wyobraża? Nie sprzedam! Następny proszę...
- Chwileczkę! Przecież mogę zaciągnąć na kreskę, prawda?
- Nie, nie prawda! W naszym sklepie nie ma czegoś takiego jak kreski! - odpowiedział lekko poddenerwowany sprzedawca.
- W takim razie... chciałabym zaciągnąć na linię! - odpowiedziała babcia.
- O dżizas... heloł! U nas nie ma ani kresek, ani linii, ani żadnych innych dup wołowych, rozumie pani?
- Dupy wołowe? Bardzo je lubię! Ale oczywiście tylko te... chodzące, hihi...
- Nie dość, że nie ma pani pieniędzy, to jeszcze jest pani zboczona!
- Nie jestem zboczona! Jestem po prostu seksualnie niewyżyta!
- Jak zwał, tak zwał! Najważniejsze, że nie sprzedam pani!
- No to niech pan przynajmniej przeczyta pierwszÄ… stronÄ™!
- No i co?
- No i nic? - zapytała kobieta.
- No co... "Poleć z nami na księżyc. Tylko siedem osób stanie przed szansą wygrania biletu na księżyc, gdzie spędzi na nim wymarzone 60 minut! Nie czekaj tylko już teraz poprawnie odpowiedz na poniższe pytanie! Jak się nazywał pierwszy pies wysłany w kosmos? A) £ajka, B) Teodor, czy C) Filemon. Odpowiedzi prosimy przesyłać na nasz adres mailowy lub wysłać SMS-a o treści A, B lub C, na numer 7699. Nie zmarnuj swojej szansy!"
- No właśnie! - odpowiedziała kobieta.
- Co no właśnie? - zapytał sprzedawca.
- Jak to co? Ja chcę wygrać ten bilet!
Sprzedawca nie wytrzymał i parsknął śmiechem...
- Buahaha! Pani? W tym wieku? Przecież ten wiek już nie służy wylotom w kosmos! Do tego trzeba mieć końskie zdrowie!
- A pan myśli, że ja nie mam? Ja dużo ćwiczę, uprawiam sporty!
- Ta... - mruknął sprzedawca. Następny proszę!
- A co panu mówią wymiary 90 na 90 na 14, hę?
- Na 14? - zapytał zdziwiony kasjer. - A co niby ma być tą czternastką?
- A bo widzi pan! U mnie może się jeszcze otworzyć na średnicę 14 centymetrów, ale o tym sza! - powiedziała kobieta.
Mężczyzna patrzył się na nią jak na idiotkę...
- Co? Zatkało Kakało, co nie?
- Czy pani czujÄ™ siÄ™ zdrowa, ale psychicznie?
- Psychicznie? Panie! Ja jestem najzdrowszą osobą pod względem psychiki w całej mojej pracy. Gdyby pan tam był, wtedy by pan zobaczył jakie tam dzikusy są!
- To pani jeszcze pracuje?
- A co? Mam usiąść na dupsku pod pieckiem i różańce odprawiać? Zapomnij! Chcę żyć jak najdłużej więc muszę być aktywna, ale nie tylko w pracy, hihi...
- A niby co to znów miało znaczyć? - zapytał sprzedawca.
- A nic... Tak w ogóle to jestem Ludmiła Mak. Miło mi pana poznać! - odpowiedziała radośnie babcia zwijając niepostrzeżenie gazetę do torebki... - Yes!...
- A mnie pani nie jest miło poznać! Jest pani natarczywa i niekulturalna!
- Ja? - spytała Ludmiła łapiąc się za pierś. - Ja jestem niekulturalna? Pan chyba nie słyszy co pan mówi! Ja jestem najkulturalniejszą osobą w całej mojej pracy! Każdy na mnie woła "Chodź tu, ty moja Złota Królewno! No chodź".
- Ta... chyba "kurewno"... - odpowiedział cicho sprzedawca.
- Co pan tam brzęczy pod nosem?
- Nie, nic...
- No. Bo już myślałam, że powiedziałeś na mnie "kurewno", a ja nie lubię jak ktoś do mnie tak mówi...
- Ciekawe kto tak na panią mówi... i proszę nie mówić do mnie per ty, bo w końcu się nie znamy!
- Ja się przecież przedstawiłam, tylko pan jeszcze nie. Dlatego to pana uważam za niekulturalnego...
Sprzedawca zaczął powoli wychodzić z siebie...
- Grr... A ja jestem Artur Kicana, dla znajomych "Arczi"...
- No więc Arczi, mówię, że nie lubię jak się na mnie mówi kur...
- Chwileczkę! - krzyknął Arczi. - Przecież my nie jesteśmy znajomymi!
- Kto nie jest, ten nie jest! No, więc taki jeden kierownik u nas w biurze mówił zawsze do mnie "No chodź, ty moja kurewno na kolanka, no chodź", a mnie to już tak masakrycznie doprowadzało do białej gorączki, że szok! Doprowadzał mnie do szewskiej pasji! Ale zawsze jednak odmawiałam!
- Ale dlaczego? Przecież w końcu mówiła pani, że lubi pani te rzeczy!
- No lubię! - odpowiedziała dumnie Ludmiła.
- Więc czemu pani odmawiała? - zapytał zdziwiony Arczi.
- No bo nie lubiÄ™ jak ktoÅ› siÄ™ do mnie tak zwraca!
- Ale przecież "kurewna" to ta, która właśnie lubi te rzeczy!
Ludmiła popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Na prawdę? - zapytała.
- Tak, na prawdÄ™!
- To dlaczego ja przez te wszystkie dni, kiedy mnie tak nazywano, odmawiałam?
- Nie wiem. To już pani problem, a nie mój! - odparł lekko uśmiechnięty Arczi.
- Fucken Shit! ¯e ja przepuszczałam tak fantastyczne okazje! I to jeszcze w pracy. Siła mojego podniecenia osiągnęła by apogeum!
- To co, kupuje pani tę gazetę, czy nie, bo szczerze mówiąc mam dosyć już pani gadania...
- Nie, nie... Dziękuje bardzo. Po tym czego się dowiedziałam, odeszła mnie ochota na jakiekolwiek konkursy kosmiczne. Miło się z tobą gawędziło, Arczi. Wpadnę jutro! Ciao Bajbe...
- Po jaką cholerę jutro znowu? - zapytał Arczi.
- ¯eby cię zobaczyć, bo mnie podniecasz...
- Ale ja jestem gejem! - krzyknął na całe gardło Artur.
- No i co z tego. To powiedz swojemu chłopakowi, że teraz przerzuciłeś się na dziewczyny...
- Chyba raczej na babcie!
- Może być. Nazywaj mnie jak chcesz! Mnie to jeszcze bardziej będzie podniecać!
***
- I wyobraź sobię, że jakaś stara rura zaczęła mi się zwierzać... - rzekł Arczi po pracy w swoim domu do swojego chłopaka.
- Ale mam nadzieję, że jednak jej nie wybrałeś! - odpowiedział chłopak Arcziego.
- No skądże! Gdzie ja i taka stara baba? Nawet sobię tego nie potrafię wyobrazić!
- A wiesz, Arturo, że ja potrafię?
- No coś ty! W takim razie jak by to wyglądało?
- Tak, że ty byś najmocniej jak umiesz, a tam już by było zablokowane, buahaha! - parsknął śmiechem chłopak.
- Ale zabawne, Marcinie, ale zabawne!
- Albo jeszcze lepiej. Ty rozbierasz tą babeczkę, a tam "Ograniczenie prędkości do 1 kilometra na godzinę" buahaha!
- No po prostu czuję już jak mi się boki ze śmiechu zrywają! Humor cię dzisiaj nie opuszcza!
- A to nie było zabawne co powiedziałem? - zapytał Marcin.
- Nie! - krzyknął Artur. - To było wręcz żenujące! Chciałbym gdzieś wyjechać na wakacje, żeby trochę odpocząć od ciebie i tego twojego niesamowitego poczucia humoru!
- To se poleć na księżyc! - powiedział oburzony chłopak.
- Ty! Właśnie! Dobrze, że mi przypomniałeś! Masz!
Artur wyjął z torby gazetę i dał Marcinowi.
- No co? "Poleć z nami na księżyc".
- No!
- No i co?
- No i chyba wyślę sms-a i polecę! - powiedział zadowolony Arczi.
- Ty chyba zwariowałeś!
- Dlaczego?
- Przecież to jst niemożliwe, żeby taki człowiek jak ty wytrzymał w kosmosie całą godzinę. Po pierwsze to rakieta tam najpierw musi dolecieć, co trochę czasu jej to zajmuje...
- Ty jednak potrafisz psuć mi marzenia.
- Ale ja ci nic nie psuje! Chcesz to sobię leć. Tylko ciekaw jestem, czy znasz odpowiedź na pytanie, jak miał na imię pierwszy pies wysłany w kosmos?
- Oczywiście, że wiem. Rzecz jasna, że to był Filemon! - odpowiedział dumnie Artur.
- Ty czubku!
- No wiesz! Dlaczego ty siÄ™ do mnie tak odzywasz?
- Bo to była £ajka! Jak nie wierzysz to sobię sprawdź w internecie!
- Oj, Marcin! Nie muszÄ™! Ty jesteÅ› mojÄ… chodzÄ…cÄ… encyklopediÄ… i tym razem ci zaufam!
- Myślałem, że ty mi cały czas ufasz!
- No dobrze... Zawsze ci ufam! Dlatego jeszcze dzisiaj wyślę im tego sms-a. Być może to ja właśnie polecę...
- Chlip... - wzruszył się Marcin. - A kto mi będzie robił masaże egzotyczne moich zmęczonych plecków i nóżek? Kto będzie mi godzinami opowiadał o tym, jak bardzo mnie pragnie?
- Heloł, kochany! To jest lot tylko na 60 minut! Pozwiedzam sobię parę zakątków księżyca, postrzelam parę słitaśnych fotek, wrzucę na naszą klasę i będzie git!
- Jednak ja już tęsknie!
- Ja też, Marcinku! Ale wreszcie odpocznę od tej chorej roboty sprzedawcy kioskowego!
- Jak wrócisz mogę ci obiecać, że znajdzie się na pewno jakieś wolna posada w mojej pracy!
- Wiesz co? Nie ośmieszaj się! Już wolę pracować w kiosku, niż jeździć szambiarką! - odparł Arczi.
- ¯adna praca nie hańbi! - rzekł Marcin.
- Może i nie. Ale przez nią stracił bym swoją twarz w kiosku...
***
- Babciu, teraz musisz kliknąć "Napisz wiadomość".
- A gdzie to się wnusiu znajduję? - zapytała Ludmiła, która przy pomocy swojego wnuczka zaczęła wysyłać sms-a konkursowego.
- Musi babcia dżojstikiem kliknąć, a potem wybrać kopertę!
- Ale to wszystko zagmatwane. Kiedyś to ludzie wyłącznie pisali odręczne listy. Ech... Ja jeszcze pamiętam, jak Zenek pisał do mnie te miłosne listy...
- Ja babcię przepraszam! - krzyknął wnuczek. - Czy babcia chcę polecieć w kosmos, czy nie?
- No co to za głupie pytanie? No chyba właśnie po to cię poprosiłam abyś nauczył mnie pisać esemeski!
- To niech się babcia nie rozczula nad swoimi listami miłosnymi sprzed wieku, tylko niech mnie słucha!
- Już dobrze, dobrze...
- Albo... Może babcia da komórkę. Ja to zrobię babci szybciej!
- Oh... Jak ja bym chciała, że ktoś mi jeszcze to szybko zrobił...
- Babciu! Ja mówię o napisaniu sms-a!
- Wiem przecież... Pomarzyć nie można, czy co?
Babcia oddała wnusiowi komórkę, po czym wnusiu za chwilkę oddał babci...
- Co jest? - zapytała babcia.
- No już wysłałem. - odpowiedział wnuczek.
- Już? No pop... - Babcia urwała zdanie, gdyż poczuła wibrację w swoich rękach...
- A cóż to tak pięknie wibruje?
- To przyszedł raport o tym, że sms babci został zakwalifikowany do konkursu.
- Wnusiu... a dużo jeszcze takich raportów będzie do mnie przychodzić?
- Nie. Ten jeden tylko...
- Szkoda... One tak pięknie wibrują i sprawiają niesamowitą przyjemność... Ale cóż... Teraz to już tylko czekać na to, aż twoją babcię ogłoszą zwyciężczynią!
- Się okaże!

KONIEC ODCINKA 1


********************************************

Odcinek 2
Usmaż racucha


- Czemu tak się dzisiaj dzieje, wszyscy gonią lew się śmieje, czemu nic się nie chce udać, czekać trzeba na Boskie cuda, hej!
- Ty to jednak jesteÅ› dobrze pomylona!
- I dlaczego ty mnie obrażasz, skarbeńku?
- Terecha! Masz 50 lat! Nie masz dwudziestu, żeby się tak zachowywać!
- Niby jak?
- Tak właśnie, jak teraz! Skaczesz, śpiewasz jakieś idiotyczne, kretyńskie i przyjeb...
- Możesz tak bezczelnie nie przeklinać? - zapytała Teresa.
- Nie, nie mogÄ™! Ty mnie do tego prowokujesz!
- Oj dobra... Nie kłóćmy się już! Lepiej pokaż co dzisiaj piszą w prasie.
- Nic ciekawego!
- Lepiej pokaż tę gazetę! Hmmm... "Poleć z nami na księżyc". Wydaję się inter...
Teresa nie zdążyła dokończyć, kiedy mąż wyrwał jej gazetę.
- No i czemu mi zabierasz?
- Bo to konkurs nie dla ciebie!
- A ty coÅ› taki pewien?
- Bo ty jesteś za głupia na kosmiczne konkursy!
- Proszę mnie nie obrażać! - odpowiedziała Teresa, po czym wyrwała mężowi gazetę. - "Poleć z nami na księżyc" Tylko siedem osób stanie przed szansą wygrania biletu na księżyc, gdzie spędzi na nim wymarzone 60 minut! Nie czekaj tylko już teraz poprawnie odpowiedz na poniższe pytanie! Jak się nazywał pierwszy pies wysłany w kosmos? A) £ajka, B) Teodor, czy C) Filemon. Odpowiedzi prosimy przesyłać na nasz adres mailowy lub wysłać SMS-a o treści A, B lub C, na numer 7699. Nie zmarnuj swojej szansy!"
- No? Słucham? - zapytał się mąż. - Proszę! Odpowiedz mi na pytanie!
- Co? Na taką prościznę nie będę sobię gardła wysilać!
- Ale powiedz proszÄ™!
- Co? Oczywiście, że £ajka!
Po tej odpowiedzi męża jakby lekko zamurowało.
- Co? Zatkało Kakało, nie?
- Oj, i to bardzo! Nie przypuszczałbym, że ktoś taki jak ty, odpowie dobrze na tak trudne i skomplikowane pytanie.
- Bo ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, maleńki!
- Jaki maleńki, jaki maleńki! Dwanaście centymetrów, to nie taki maleńki... - odparł zawstydzony mąż.
- Oj, przecież wiem. Maleńki ale ogier jak nic!
***
- Arczi! Możesz mi przynieść te gazety, co tam leżą?
- Już się robi, kolego!
Arczi skierował się w stronę gazet, kiedy przez okno zobaczył jak do kiosku zbliża się Ludmiła Mak...
- O ja pindole! - krzyknÄ…Å‚ Artur.
- Co się stało? - zapytał kolega.
- Sam sobie po nie idź! Ja tam nie pójdę, bo tu zaraz wpadnie taka psychiczna kobieta!
- MÅ‚oda jakaÅ›?
- Coś ty! Stary rzęch! Jak się będzie pytac o mnie to mnie nie ma!
- Dob...
- Dzień dobry! - krzyknęła wesoło Ludmiła.
- Dzień dobry! Słucham pani.
- Ja przyszłam po... a raczej do mojego Arturka.
- No wie pani... w naszym zakładzie pracuje dwóch Arturów...
- W takim razie ja poproszÄ™ tego bardziej przystojniejszego.
- Dlatego ja w takim razie słucham! - odpowiedział dumnie kolega Arcziego.
- No pan chyba sobie żartuje i kpi ze mnie! Ja przyszłam do bóstwa, a nie ubóstwa! - odpowiedziała oburzona Ludmiła.
Zdenerwowany kolega Artura nie wytrzymał...
- Arturze Kicana! Wyłaź spod tego stołu! Nie mam zamiaru już dłużej słuchać tej kretynki.
- Ble, ble, ble... pogadaj se jeszcze. - odpowiedziała Ludmiła.
- Ty czubku! - krzyknął Artur. - Miałeś nie mówić, że tu jestem.
- Arturku! Jak się cieszę, że cię widzę!
- A ja wręcz przeciwnie!
- Oj, tam! Dzisiaj przyszłam, bo mam dla ciebie niespodziankę!
- Ciekawe co takiego?
- Moje obecne zdjęcie z rozbieranej sesji fotograficznej!
- I po co mi one!
- No jak to? Będziesz mógł przy nim smażyć racucha!
- Słucham? Raczej wątpie, żeby przy gotowaniu mi ono pomogło!
- Mi nie chodzi o gotowanie! - odpowiedziała Ludmiła.
- To o co?
- No wiesz... miałam na myśli inne smażenie racucha.
- Znaczy chodzi Pani o beztłuszczowe? Raczej też nie.
- Naturalnie, że ma być tłuszczowe. Ten tłuszcz ma się aż wylewać.
- Albo pani przejdzie do rzeczy, albo wzywam policjÄ™! - krzyknÄ…Å‚ Artur.
- Spokojnie. Mi chodzi o te... no... o Å‚upanie orzeszka, prostowanie druta, targanie wihajstra, turlanie walca...
Artur po chwili skojarzył o co naprawdę chodzi...
- Dosyć! - krzyknął.
- ... obieranie banana, czochranie predatora...
- Dosyć powiedziałem!
- ... trzÄ…chanie kapcia, brechtanie serdla...
- Dosyć! - wrzasnął na całe gardło Artur.
- Już wiesz, o co mi chodzi?
- Proszę w trybie natychmiastowym opuścić ten sklep!
- Ale...
- Nie ma żadnych ale! Jeszcze jedno słowo i ląduje pani na komisariacie!
- To weźmiesz moje zdjęcie? - zapytała Ludmiła.
- Nie!
***
- Szału dostanę w tym sklepie, jeżeli ta kretynka jeszcze kiedykolwiek przyjdzie do naszego sklepu!
- Spokojnie, Arturo! - powiedział Marcin. - Przecież musi być wyjście z takich sytuacji!
- No, ale jakie?
- Hmmm... Możesz jej przecież powiedzieć, że zrobisz jej to samo!
- Słucham? - zapytał oburzony Arczi. - Ja mam jej niby smażyć racucha? Ty chyba ocipiałeś! Po za tym to chyba kobieta!
- A, no tak. W takim razie możesz pieścić pękniętego jeża! - odpowiedział Marcin.
Artur popatrzył się na niego jak na kretyna.
- Ty! Skąd ty znasz takie określenia?
- No wiesz... W liceum wyrywało się te laski, hehe.
- A w ogóle... co ma być niby pękniętym jeżem. Jakoś nie rozumiem tego.
- Właśnie o to chodzi, że ja też nie za bardzo rozumiem, ale zawsze chłopacy w liceum tak mówili, gdy szli do kibla damskiego.
- Co takiego mówili?
- No, że teraz idą na "pękniętego jeża".
- Ta twoja szkoła to była strasznie zboczona z tego wychodzi!
- No, może troszkę. Jednak ja wiesz, że za dziewczynami nigdy się nie uganiałem. Mnie interesowały tylko pupcie moich kolegów!
- W takim razie moja pupcia ci się podoba! - odpowiedział radośnie Arczi.
- No! Jest taka jędrna, taka wypukła...
- Tak! Słódź mi jeszcze. Uwielbiam to!
- Przecież już posłodziłeś trzy łyżeczki do herbaty! Nie lubisz większej ilości cukru!
- Oj, ty mój głuptasku....
***
- Cześć, koledzy! Co przyczepiacie?
- Cześć, Bartek! Jesteśmy odpowiedzialni za nowy numer gazetki szkolnej! Musieliśmy zrobić parę artykułów.
- Coś ciekawego znaleźliście? - zapytał Bartek.
- No! Ogłaszają kosmiczny konkurs! - odpowiedział kolega Bartka, Zygi.
- Kosmiczny w jakim znaczeniu?
- W znaczeniu dosłownym!
- Czyli, że co?
- Czyli, że można wygrać bilet w 60-minutową podróż na księżyc!
- No co wy! Odsuńcie się! A co trzeba zrobić?
- Trzeba jedynie odpowiedzieć na pytanie, jak miał na imię pierwszy pies, który poleciał w kosmos.
- Uuu... ciężko będzie!
- No co ty, Bartek! - odparł Mati. - Przecież to była £ajka!
- Tak mówicie? - zapytał Bartek.
- Oczywiście!
- A wy nie gracie w tym konkursie?
- Nie, my nie... My mamy kosmos codziennie w domu...

KONIEC ODCINKA 2
 

Forum m³odzie¿owe e-Mlodzi.com