Chciałbym Wam opisać moją dość nietypową przypadłość.
Jestem obecnie singlem. Miałem za sobą kilka dziewczyn, z czego 3 z nich to partnerki seksualne. Każde były na maxa zadowolone ze stosunku. Zastanawiałem się dlaczego.
Odpowiedź prawdopodobnie tkwi w tym, że potrafię uprawiać seks.... bez końca. Mogę działać godzinę, dwie, trzy itd. aż do momentu jak mi opadną siły fizyczne. Nie raz zdarzało się, że partnerka podczas stosunku doszła 3 razy, a ja... 0. (normalnie jest tak że to facet dochodzi a kobieta jeszcze nie zdąży nawet raz).
A członek ma wzwód taki jak należy i trzyma się przez długi czas.
Podczas masturbacji dochodzę w mniej niż 5 minut (zależy od częstotliwości masturbowania). Natomiast podczas stosunku już nie.
Czuję podniecenie i przyjemność ale mój organizm nie dopuszcza dojścia. Dopiero później jak już jestem sam to "rozładowuje" to wszystko.
Tak wiem. Może być problem później z poczęciem dziecka. Pomijając kwestie zdrowotne (badałem nasienie i jest nad wyraz zdrowe), to wiem że potrafiłbym sobie z tym poradzić, ale wydaje mi się, że umiejętność uprawiania stosunku perpetualnego wzięła się z obawy przed wpadką. W moim mózgu uruchomił się taki strach/mechanizm obronny, że blokuje mi możliwość dojścia (prawdopodobnie).
Dlatego ja mógłbym, bez problemu uprawiać seks bez gumek. Nawet próbowałem parę razy i nic się nie stało. Ale jeśli wiem, że zbliżają się dni płodne to na wszelki wypadek i tak ją zakładam np. żeby nie wpaść przez preejakulat. Chociaż koniec końców po stosunku i tak wyciągam pustego w środku kondoma (jakby ktoś go założył na członek po czym po sekundzie zdjął).
Czy ktoś z Was miał taką samą przypadłość ?