Miałam 10 miesięcy i gadałam jak najęta, całymi zdaniami. Ciężko mi w to uwierzyć, ale podobno tak było. Siedziałam i gadałam, bo chodzić nauczyłam się dopiero, gdy miałam półtora roku. A później, jako niegrzeczne dziecko, które podczas biegania upadało na beton i zaciągało spodenki na zakrwawione kolano z obawy, żeby mama się nie martwiła mówiłam, że nic mi nie jest :D. Ruchliwa byłam, biegałam zawsze od przedpokoju do mojego pokoju, w tę i z powrotem. Jak jakiś piesek, który chce na spacer, a go nie chcą wypuścić :D. I obijałam się o miękkie drzwi. Kochałam muzykę i ogólnie śpiewanie, w wieku 3 lat znałam kilka wierszyków na pamięć, typu "Skarżypyta" i "Proszę państwa oto miś", "Dzik" i tak dalej. I kiedy oglądam nagrania video z tych czasów, umieram ze śmiechu. Powinnam być aktorką, a nie muzykiem, po tym jak prezentowałam znajomość tych wierszyków xD. No i też mając 3 lata bardzo dużo śpiewałam. Nie lubiłam lalek, bawiłam się klockami i samochodami i budowałam z tatą autostrady dla moich wszystkich super-autek! Później zaczęłam się robić grzeczniejsza, uwielbiałam kolory, wszystko, co świeci i jest "magiczne". Pisałam księgi czarów i wymyślałam wierszyki-zaklęcia, przepisy na mikstury i tak dalej :D. A kiedy byłam w wieku już 11 lat, to na wakacjach pod blokiem mieliśmy w krzakach świetną bazę. I całymi dniami bawiliśmy się w chowanego dookoła bloku, graliśmy w piłę, przesiadywaliśmy na trzepaku albo po stronie bloku z wielką wierzbą (była nad piaskownicą, więc Tarzan), gdzie na "kanale sueskim" naparzaliśmy w makao.
_________________
"Dorożki mokrej w deszczu wrak
Spoczął na dnie wielkiej kałuży,
Wydęty ciszą żagla garb
Wspomina chwile wielkiej burzy."