Tak myślałem. Czyli autopsja.
Tak się jednak składa, że ja wręcz pewności nabrałem, że nie zdrada seksualna byłaby dla mnie najgorszym rodzajem zdrady. Nie każdą jednak mógłbym odpuścić - nie mógłbym winić danej dziewczyny za to, że emocje wzięły w górę. Sam po sobie wiem, że i ja niekiedy nie mogę nad emocjami zapanować, więc nie mógłbym mieć tego za złe dziewczynie, która zdecydowanie by po fakcie tego wydarzenia żałowała. Co innego byłoby, gdyby powiedziała coś w stylu "przepraszam, ale Cię zdradziłam" po czym zamówiłaby pizzę. Gorszą zdradą jest wyjawienie sekretu, który chowa się przez całe życie. Seks nie jest dla mnie sacrum - ja sam ani przystojny ani wybitnie muskularny nie jestem, i mam pewność, że gdyby zestawić mnie z wizualnie odpowiedniejszym facetem z ogromnym fiutem, każda wybrałaby tego drugiego. Tak jak ja wybrałbym ładniejszą - choć tu akurat nieco innymi kwestiami bym się kierował bardziej w kontekście seksualnym, ale mniejsza o to.
Sama jedna wpadka by mnie jednak nie zniechęciła do tego, by rezygnować ze swojego szczęścia. Z pewnością wiele by się zmieniło, jednak niczego bym nie przekreślił. Może nawet udałoby mi się wynegocjować parę ustępstw typu - częstsze wychodzenie na piwo, lub palenie w pokoju, gdyby była niepaląca.
Cholera wie w sumie. Pewnikiem jednak jest, że [seksualna] zdrada nie jest definitywnym końcem.
A gdyby zdradziła z inną dziewczyną to wtedy już w sumie kompletnie nie wiedziałbym, jak się zachować.