U mnie wszystko zależy od dnia. Kiedy jestem zmęczona, śpiąca, a wiem, mimo tego, że sprzątanie jest konieczne, bardzo się ociągam, sprzątam po kilka godzin, snując się po mieszkaniu i w zasadzie robiąc niewiele.
Ale warto zaznaczyć, że NIENAWIDZÊ bałaganu, więc są też i dni, kiedy sprzątam ot tak, dla rozrywki, bo lubię oglądać potem efekty mojej pracy i chodząc po domu widzieć, że wszystko błyszczy. Jestem trochę pedantką, bo na punkcie swoich rzeczy mam fioła - muszą być idealnie ułożone/ustawione/pachnące/wyprasowanie itp.
Zresztą, kiedy przyjeżdżam do mieszkania mojego faceta (w jego rodzinnym domu tego nie robię, trochę się wstydzę
) pierwsze, za co się zabieram to sprzątanie. Powycieram kurze, poukładam mu ubrania w szafie, wszystko odłożę na miejsce, rozpakuję swoją walizkę i dopiero mogę spokojnie zająć się czymś innym.
_________________
Później luki w pamięci, zapatrzenia w okno -
tam mała dziewczynka w bloku naprzeciwko
uśmiecha się z żyletką pomiędzy zębami.
Myślę o jej chłodnych pocałunkach.
fire, walk with me...