Chwila, puste ściany, pusty dom, tylko ja i moje marzenia, problemy, jak zwał tak zwał. Komputer, a w nim muzyka, która niesie ukojenie dla mych myśli, które od niespełna godziny kłócą się niczym Peja i Tede. Chwila smutku i czekania aż w końcu jest ! Wspaniała dziewczyna, która ma w sobie coś, o co można by walczyć całe życie. Kobieta, przy której wszystko staje się jasne, problemy odchodzą i o niczym się nie pamięta. Można z nią się śmiać, wygłupiać, rozmawiać na wszystkie tematy i co najważniejsze być sobą. Zauroczony jej wdziękiem napisałem (jak to zwykle robię już od jakichś 10 miesięcy). Chwila rozmowy, wymiany zdań i nagle... Nagle otworzyły się przede mną drzwi. Drzwi, które nie jeden śmiertelnik już przekroczył. Nie jeden już starał się uciekać przed nimi. A uciec się nie da... Wciągają niczym GTA 5 w swoje ramiona i nie chcą wypuścić. Legenda głosi, że ktoś się z za tych drzwi wydostał. Z tych drzwi wyłania się ręka, damska ręka, jakby mojej wspaniałej dziewczyny. Woła, żebym szedł z nią. Nadszedł czas na chwilę zastanowienia, czy aby na pewno warto. Moje męskie, zakochane ego posłuchało się tego głosu i weszło. Drzwi zatrzasnęły się tuż za plecami, a podmuch powietrza sprawił, że te mokre gacie ze strachu, które zmoczyłem przy otworzeniu tych drzwi uschły. Szedłem z nią przemierzając galaktyki. Sam nie wiem dokąd zmierzałem i co mnie czeka na końcu tej podróży. Po drodze mijałem ludzi, głównie mężczyzn. Mężczyzn, którzy byli przygnębieni, jakby ktoś ich zrobił w życiu w przysłowiowego ch... Tak, tą męską część ciała najbardziej wystającą na południe od pępka. Podróż się przedłużała, nawet chcieliśmy się zawrócić, do wyjścia, ale nie. Ona twardo mnie wciągała co raz głębiej i głębiej. Po drodze przeprowadziłem nieprzeciętna wymianę zdań z tą ów dziewczyną. Wymiana, która nie była kłótnią, ani zabawą. Była to porządna, uzbrojona w argumenty za i przeciw rozmowa, pełna szacunku i zrozumienia drugiej osoby. Pod koniec rozmowy zdałem sobie sprawy, że chyba jestem wprowadzany do jakiejś nowej planety, galaktyki, ciężko ocenić. Widok jeszcze większej ilości przygnębionych mężczyzn nie robił na mnie dobrego wrażenia. Zagadałem z jednym z nich. Mówi, że został tu tak samo zaprowadzony jak ja. Przez kobietę. Co się później okazało, każdy tak trafił w te miejsce. Miejsce te jest spoczynkiem, dla zakochanych facetów, którzy dostali odpowiedź "zostańmy przyjaciółmi". Tak, to był właśnie friendzone.