Pamiętam, że kiedyś jak byłem jeszcze w gimbazie to przeglądałem to forum więc teraz pomyślałem, że nic nie stracę jak napiszę mój problem z dorosłego życia.
Otóż w życiu dostałem trochę więcej niż bym chciał i nie do końca jestem w stanie sobie z tym radzić, ale ostatnio zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno jestem normalny.
Chodzi o to, że w domu nie zostałem nauczony dobrego wychowania i teraz odczuwam te braki dosyć mocno. Nie potrafię się zachowywać w sytuacjach, które wykraczają poza horyzont typowego Janusza. Ostatnio byłem na szkoleniu. Część osób miała zakwaterowanie w całkiem przyzwoitym hotelu, a dla osób które się za późno zapisały były jakieś pensjonaty. Ja na moje nieszczęście dostałem przydział do hotelu. Myślałem, że umrę ze stresu jak pierwszy raz w życiu musiałem pójść do hotelu. 0 pojęcia jak się zachować. Było mi strasznie głupio przy moich znajomych jak starałem się robić w miarę to samo co oni. Czułem się wtedy jak kompletny dzikus. Albo inna sytuacja, dostaliśmy wejściówki na imprezę integracyjną. Impreza zamknięta, tylko ludzie ze szkolenia - cały klub jest nasz
. Oczywiście w klubach też nie za często bywam, na szczęście potrafię się ładnie ubrać i sprawiać wrażenie kogoś wartościowego, by pierwszą niezdarnością zburzyć ten obraz w oczach nowo poznanej osoby. Tak więc siedzę sobie z piwem przy barze żeby tylko nie narazić się czasami na jakiś taniec, a tu nagle czuję, że wyciąga mnie do tańca całkiem niebrzydka dziewczyna. Spanikowałem trochę i zostawiłem moje w pół dopite piwo i dałem się jej zaprowadzić na parkiet. To co się działo dalej to był festiwal żenady. Po kilku moich krokach i niezdarnych tanecznych manewrach widziałem, że ta dziewczyna się po prostu ze mnie śmieje. Wstyd po raz kolejny. Resztę zabawuni przesiedziałem przy barze udając, że się wyśmienicie bawię. Co najgorsze kolejne wtopy były przede mną jeszcze. Z grupką znajomych wyszliśmy sobie wieczorem na miasto. Tak po prostu. I ja tylko się modliłem o to, żebyśmy nie musieli wchodzić do żadnej restauracji. Oczywiście szczęście się do mnie nie uśmiechnęło i musieliśmy zajść na jakiś posiłek. Po raz kolejny dałem popis moich manier, tym razem przy stole. Widziałem tylko jak wszyscy się przyglądają moim niezdarnym próbom poradzenia sobie z zapiekanym naleśnikiem. Jak żyć żeby nie robić z siebie głupka na każdym kroku? #pomocy