Ostatnio spotkałam takiego chłopaka w pociągu, o którym zresztą już tu niedawno pisałam.
Słuchaliśmy piosenki Eddie Vedder- Long Nights, i opowiadał mi o swoich podróżach.
Zainspirowany między innymi tym filmem.
Dzisiaj spotykałam go znowu, przypadkiem na ulicy (!), to był niebywały zbieg okoliczności. Uścisnął mi dłoń, w drugiej trzymając podanie z rezygnacją z seminarium duchownego. Twierdzi, że rusza w kolejną podróż, rzecz jasna autostopem.
Wyobraźcie sobie gość rozmawiał ze mną kilka dni temu, bardzo wierzący i szczęśliwy z powodu zakonnego życia.
Aż tu nagle obwieszcza mi coś podobnego.
Ale to tak na marginesie.
Wracając do podróży.
Człowiek z pewnością poszukujący i pogubiony. Bardzo doświadczony po tego typu wędrówkach i mądry. Mądry w takim sensie, że doceniać potrafi spacer po lesie, wschód słońca etc.
Nabiera się przy tym wielu zdolności.
Przede wszystkim swobody rozmowy, otwartości na innych. Zaradności.
Pytam go, kiedy mówi mi jak spał pod mostem trzy noce, czy to aby bezpieczne i czy to go nie przeraża.
Mówi, że to były jedne z najlepszych nocy.
Także pragnie odwiedzić ten porzucony autobus.
Opowiadał jak głodował, jak śmierdział, bo się nie mył.
Ale dało mu to jakieś poczucie absolutnej wolności.
Cóż, jak dla mnie nieco absurdalne...
_________________
W miękkim futrze kota