Nie powiem, ile razy udało mi się już zaczadzić mieszkanie, spalić garnki, czy pociąć sobie łapy w zmaganiach z wyjątkowo opornym mięsem czy warzywami. Kwadratowe naleśniki, spalony w mikrofali popkorn, zagotowana "na śmierć" woda - tyle i wiele więcej, moja kuchenka naprawdę wiele by Wam mogła opowiedzieć na temat moich wątpliwej jakości dokonań kulinarnych.
Ostatnio postawiłam sobie za cel ugotowanie ryżu "nie-z-torebki". Bo tak to za łatwo.
Ponadto chodzi m.in. o to, że razem ze znajomymi przymierzamy się do robienia sushi (nie wymaga smażenia - może się udać! XD) i szukamy sposobu na zrobienie lepkiego ryżu, a taki to tylko z tych kilogramowych opakowań.
¯e umyć trzeba kilkanaście razy - spoko, żaden problem. Kwestia chyba głównie proporcji ryżu i wody - google raz podpowiada, żeby na jedną szklankę ryżu dać 1,25 szkl wody, innym razem, żeby dać 1,5 szkl (ale te opinie z kolei spotykały się z naganą - rozgotuje się!). Próbowaliśmy i jeden i drugi sposób - ryż się nawet
nie dogotowuje. Jest twardy i już zaczyna przylepiać się do dnia.
Może jest jakiś haczyk, który wszyscy uważają za zbyt oczywisty, żeby o nim mówić?
_________________
Somehow I haven't given up on myself, and I live on.
If I laugh just once, it's worth crying however many times.