No więc mam problem, a dokładniej to chodzi mi o to że nie mam towarzystwa i ciężko mi się z tym żyje. Tak przy okazji zanim zaczne - jestem tu nowym użytkownikiem więc przepraszam jeśli coś napiszę w niewłaściwym miejscu :) Ale wracając do tematu: od wielu lat żyję samotnie. Mam 16 lat, ukończone gimnazjum i aktualnie chodzę do technikum. O co mi chodzi? A o to, że już trochę w życiu przeżyłem i nadal nie mam towarzystwa, nie mam z kim spędzić miło czas, czy porozmawiać o czymś poważnie. Jestem totalnie inny. Nie jestem jak przeciętny "gimbus" "dresiarz" itp. Nie piję alkoholu, nie palę papierosów (ani zwykłych ani elektro), żadnych narkotyków, nie słucham tych popularnych "rapsów" jakieś zbuk, cypis (czy jakoś tak no mniejsza z tym), mam długie włosy, nie mam dziewczyny, lubię składać origami (modele z papieru), nienawidzę sportu, nie mam swojego komputera, nie interesuję się komputerami ale smartfonami, nie mam dziewczyny, o dziwo lepiej mi się rozmawia z dziewczynami, lubię wychodzić na spacery, potrafię zapanować nad emocjami, nie załatwiam wszystkiego przemocą, umiem kulturalnie rozmawiać, nie robię czegoś "bo ktoś tak zrobił to i ja musze". Poprostu jestem sobą. Mam tylko jednego prawdziwego przyjaciela i w pełni sobie ufamy. Znamy się już 8 lat. Oczywiście przyjaciel to ktoś naprawdę ważny, bo a to pomoże, a to zaprosi, porozmawia. No ale on też człowiek, też nie zawsze ma czas, tym bardziej że teraz trwa rok szkolny, a więc za często nie rozmawiamy. Czasami sobie jeszcze na fb piszemy a jak się spotykamy to w weekendy, wakacje, ferie, ewentualnie jakieś uroczystości. W rodzinie też nie mam z kim rozmawiać. W 2004 roku moi rodzice się rozwiedli. Mama wyjechała do Włoch, a ja zostałem z ojcem. Smutne że mama pojechała :( przyjeżdża do mnie, niestety mało kiedy i zazwyczaj na tydzień, ale to za mało. Niemal codziennie do mnie dzwoni, ale to nie to samo co być z nią i czuję jakbym jej nie miał i bardzo mi jej brakuje, no a miłości do własnej matki absolutnie się nie wstydzę. Mieszkam z ojcem i jego partnerką. Jak mam jakiś poważny problem to oczywiście pomaga, ale niezbyt fajnie się z nim rozmawia. On to twierdzi że jestem uzależniony od telefonu. Nie to że ciągle korzystam, ale on zawsze jak wchodzi do mnie do pokoju to akurat wtedy kiedy korzystam. Każe mi odkładać telefon o 22 nie wiem nawet za co. Jak mam ochotę poprostu z nim porozmawiać to nie ma za bardzo kiedy bo ciągle jest zajęty. A to projekty rysuje, a to przy domu coś robi, a to na roboty jeździ. Z ojca partnerką jest podobnie. Ona to jeszcze ma nadmierną obsesje na punkcie zdrowej żywności i szkoda gadać... Marudzi mi jakie to niezdrowe jak kupię sobie 2 cheesburgery w mcdonaldzie. Racja, jest to niezdrowe, ale takie fastfoody spożywam średnio raz na 3 miesiące, więc w takiej ilości chyba mi to nie zaszkodzi. Mam jeszcze dalszą rodzinę, no ale też kolorowo nie jest. Babci nie podoba się to że nie chcę zostać księdzem i nie potrafi zaakceptować tego, że chcę mieć długie włosy bo tak mi się podoba. Druga babcia to wyjechała tak jak mama. Dziadek (od strony mamy) to ciągle majstruje przy różnych makietach, a jest dla rodziny miły tylko gdy potrzebuje kasy na papierosy. Drugi dziadek jest świetny, mogę z nim porozmawiać, ale on nie rozumie moich problemów i nie ma jak mi pomóc.
Także w rodzinie fajnie nie mam. W życiu szkolnym jakoś daje rade. Przyjaciół w niej nie mam (ten najlepszy przyjaciel chodzi do innej, ale to za chwile), szczerze nie ma z kim rozmawiać, każdy to tylko pali i rapsy na korytarzu puszcza. W klasie zaakceptowali mnie i nie mam na szczęście problemów z innymi, ale i tak nie mam z kim gadać. Dla mnie życie w towarzystwie to nie znaczy tylko siedzieć sobie z ludźmi i nic więcej, ale również z tymi ludźmi rozmawiać. W kwestii nauki to do kujonów nie należę i ciężko mi się czegoś skutecznie nauczyć więc w większości lecę na ściągach, ale daję radę bez zagrożeń. Bardzo dobry jestem z matematyki (egzamin gimnazjalny napisałem na 89%), i z angielskiego. W nauce źle mi nie idzie, a towarzysko jest słabo. Wracając do tego że przyjaciel jest w innej szkole: on jest w innej szkole i poszedł na informatyka. Też chciałem, no ale zdrowie mi nie pozwoliło (tu nie chcę ujawniać co) przez co musiałem iść do innej i poszedłem na elektryka. Nie jest tam źle i jakoś to wszystko rozumiem.
Podsumowując, to powiedzcie mi co zrobić, jak znaleźć przyjaciół, żebym nie miał takiego samotnego życia. A może to ja coś robię źle? Proszę Was o pomoc