Nie wiem, czy dobry dział. Jak zły to proszę o przeniesienie.
1. Pytanie do ludzi, którym mózg lepiej trybi od mojego :D. Chodzi o czas. Jeżeli zbliżamy się do prędkości światła obserwator stojący widzi nas jakbyśmy się zatrzymali w czasie, a my - jak się starzeje. Rozumiem, jeżeli oddalamy się od niego po linii prostej - fotony dużo później do nas docierają i widzimy je później, lub zbliżamy - wcześniej (przyspieszony "film"). Teoria jednak zakłada, że nawet gdybyśmy biegali wokół obserwatora z prędkością bliską światłu efekt też by był taki, jak w drugim przypadku. Dlaczego? Przecież fotony odbite od obserwatora dolecą w tym samym momencie, gdy uderzą w nas pod kątem 90 st. przy naszej prędkości światła, jak 180st przy staniu w miejscu
2. Powiedzmy, że bieg "wokół" zadziałałby tak samo jak przy zbliżaniu. W momencie zatrzymania znowu widzimy "aktualne" fotony - powrót do teraźniejszości. Możemy wtedy widzieć świat za x lat od teraz, ale nie mamy jak wpłynąć na otaczający nas świat - zjawisko hologramu. Teoretyzując dalej: powiedzmy, że mam takie urządzenie, które patrzy, czy za 10 minut od teraz czy będzie się świecić żarówka. Jeżeli nie - czeka 10 minut i ją zapala. Jeżeli tak - gasi. Powstaje wtedy "twór" zapalający i gaszący żarówkę nieskończenie szybko więc nieskończenie wiele razy. Może to nawet lokalnie zniszczyć czas, bo nie może coś istnieć z wartością "nieskończoność". Co mogłoby wtedy się stać?
Moje myślenie wynika z braków informacji zalepionych dedukcją szczątkowej wiedzy, więc jest to pewnie bardzo płytkie. Tak więc chciałbym, aby ktoś ponaprawiał mi trochę w mózgu :)