Bez kłótni, proszę.
Dowiedziałam się trochę więcej na temat jej sytuacji odnośnie narkotyków. W sylwestra powiedziała mi, że bierze. Tak jak myślałam - ekstazy. W końcu bez kłamstw i mydlenia oczu, szczerze.
Bierze od początku września, na początku było to bardzo okazjonalnie. Poznała towarzystwo, które na imprezach zażywa ekstazy, spróbowała. Potem robiła to na prawie każdej imprezie, czyli raz na kilka tygodni. Jednak w grudniu zaczęła już brać sama w domu, z nudów. Wpadła nawet w pewien rodzaj ciągu, bo nie wiem jak inaczej można nazwać zażywanie dwóch tabletek dziennie, przez jakieś dwa dni. Miała po tym dość ostry zjazd. Od końca grudnia jeszcze nic nie wzięła. Uznaję to za rodzaj sukcesu, 16 dni. Chociaż w sumie nie wiem o czym to ma świadczyć, bo zapewne nie o tym, że nie weźmie znowu.
Dragi dostaje za darmo, zwija je swojemu facetowi, który trzyma to w domu, czyli myślę, że odcięcie finansowe nic tu nie da. Ale podobno zerwała z nim kontakt, nie odbiera od niego telefonów. Co pewnie nie oznacza, że nie ma innego źródła dostępu.
To osoba pełnoletnia, która w razie, kiedy rodzice odetną jej pieniądze pójdzie do pracy. Ma bardzo dużą swobodę i praktycznie nikt się tym nie interesuje.
Rozmawiałam z nią setki razy na temat narkotyków. Zapytałam ostatnio czy wyobraża sobie życie bez ekstazy stwierdziła, że kiedyś na pewno, ale nie teraz. Boję się, że kiedyś nie będzie już w stanie nawet jak będzie chciała.
Ona bierze z nudów, z chęci znalezienia się w tym świetnym stanie i na pewno z problemów. Takie sztuczne szczęście, które można sobie stworzyć zażywając magiczną pastylkę.
Staram się w jakimś stopniu kontrolować (ale czy się w ogóle da?) jak często bierze. Rozmawiam, ona to nazywa wykładami moralnymi i sesją terapeutyczną, która ją ponoć przeraża, że tak może być. Podobno przyzwyczaiła się już do mojego gadania, aczkolwiek boję się zbyt często o tym wspominać, bo nie chce z nią stracić kontaktu.
Na razie nie chciałabym zawiadamiać jej rodziców. Mam wrażenie, że to jedynie spowoduje urwanie naszego kontaktu i jej wściekłość, a nie realną pomoc.
To dość wyniszczająca też dla mnie sytuacja. Staram się robić coś żeby nie brała, zajmować jej czas, sprawiać, żeby czuła się potrzebna. A kiedy już wiem, że chce wziąć to jakoś ją ściągnąć do siebie. Wiem, długo się tak nie da. Aczkolwiek mam wrażenie, że jak najdłużej teraz nie weźmie tym lepiej. Tym bardziej, że na początku chęć tego, żeby wzięła była większa, bo dochodziły objawy odstawienia - drgawki, bezsenność, zaburzenia psychiczne. Teraz się już to ustabilizowało.
Najbardziej się boję, żeby nie sięgnęła po coś mocniejszego. Wiem, że ma charakter, który chce wszystkiego spróbować. Jak to ona sama nieraz mówi, że fajnie byłoby dotknąć dna, zobaczyć, co to śmierć czy się pociąć. Nie wiem czy te ostatnie wymienione rzeczy nie są właśnie skutkiem zażywania ekstazy, które może powodować stany depresyjne, a nieraz myśli samobójcze. Przyznam, że często rozmowy z nią mnie przerażają.