Pamiętam jeszcze sprzed lat swoje urocze wizyty, obecnie nie korzystam, poza poniektórymi przypadkami, kiedy jestem w domu, i mam czas się umówić z moim "starym" terapeutą, ale wizyta ma charakter raczej towarzyski, niż terapeutyczny, bo rozmawiamy o starych dziejach, on mi opowiada swoje przygody z czasów studiów, a ja moje, i tak z tym bywa.
Po co zresztÄ… terapeuta, jak mam go w moim profesorze.
Po zajęciach z nim czujemy się z koleżanką niezwykle oczyszczone, a wchodzimy tam zazwyczaj niezwykle przygnębione z problematami.
On siada naprzeciwko nas, znaczy przed tym, jak podwija rękawy swojej koszuli, wkłada okulary, jakby oczekiwał na nasze wynurzenia, siada więc naprzeciwko nas, opiera lewą nogę na prawej, trzyma rękę na tej prawej kostce, czasami opiera podbródek na dłoni, i mówi: muszę się paniom najpierw przypatrzeć.
Jak wprawny psycholog patrzy na nas, próbując odgadnąć nasz stan emocjonalny, w końcu pyta: to od której z pań dzisiaj zaczynamy?
I wtedy ja zaczynam, albo koleżanka: bo ja ostatnio zastanawiałam się nad...
Jeśli nie przemawiają do nas żadne argumenty, to próbuje nas rozbawić na różne sposoby, a kiedy już się śmiejmy, to mówi: gdyby panie wiedziały jak uroczo wyglądają, kiedy się uśmiechają! Czasami jeszcze klaska przy tym w dłonie.
To z kolei stanowi motyw dla nas, żeby się uśmiechać.
Dał nam też ostatnio przyzwolenie, że możemy do niego do woli dzwonić, z naszymi problematami.
_________________
W miękkim futrze kota