Zupełnie niedawno w moją okolicę zawitała prawdziwa zima (zawsze nastrajała mnie romantycznie). Z okazji zakończenia szaro-burego deszczowego okresu końcowosemestralnego wypadałoby zapoznać bliżej jakąś sympatyczną dziewczynę
. I tu natrafiłem na pustkę w głowie. O ile latem czy jesienią kawalkada ciekawych (wg mnie) pomysłów na "pierwszą randkę" (przyznam, że nie lubię tego określenia) nasuwa się sama - o tyle w zimie... no, możliwości są mocno ograniczone (odpadają popularne lody, sporty - poza niezbyt lubianymi przeze mnie łyżwami itd.). Właściwie pogoda mi w dużym stopniu nie przeszkadza, ale bardzo łatwo można spowodować sytuację gdzie dziewczyna myśli sobie "brr... ale zimno, cała przemarzłam, co ten świr wymyślił?"
. A tego chyba nikt nie chce. Fakt, pozostaje "nieśmiertelne" kino - ale czy wspólne gapienie się w ekran przez 2 godziny (w większości w milczeniu) jest takie fajne, zwłaszcza dla lepszego poznania się?
Jakie Wy macie pomysły na te pierwsze spotkania w tę chłodną porę roku?