Zdarza mi się jeszcze usłyszeć "nie pyskuj, bo nie urośniesz", ale bardziej w żartobliwej formie niż to bywało kiedyś. Odpowiadam wówczas, że nie muszę już rosnąć, więc mogę pyskować albo, że skoro jestem od nich wyższa (przerosłam wszystkich oprócz taty), to znaczy, że i tak pyskuję mniej niż oni w dzieciństwie, czyli mi nie zaszkodzi. :P
Gdy byłam młodsza, dużo częściej słyszałam na poważnie mówione "nie pyskuj", "nie, bo nie" czy "koniec dyskusji". Tak zwykle bywało, gdy po wymianie argumentów z rodzicami zaczynało im brakować kolejnych powodów. Zawsze wówczas zarzucałam im, że biorą wymówki z powietrza i że po prostu brakuje im powodów, przez które mam coś zrobić lub nie zrobić. Zwykle się trochę denerwowali, gdy wprost wytykałam im, że grają nie fair.