No to może ja zacznę.
Cóż, jeśli o mnie chodzi, to ja "dałem ciała" ze studiami. Trochę za późno się zorientowałem, że rekrutacja do państwowych szkół mija na początku lipca. Krótko mówiąc, nigdzie nie złożyłem papierów. Pomyślałem, że pójdę do pracy i przez ten rok będę dorabiał "na przyszłość". Moja rodzina zaś oznajmiła, że jest to kiepski pomysł, bowiem rok przerwy w nauce nie wyjdzie mi na dobre. Myśleliśmy z mamą i doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli będę studiował w szkole niepaństwowej. Wybór padł na Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
WSIiZ, podobnie jak przed rokiem, organizowało nabór do tzw. Systemu Bezpłatnych Miejsc. Nagrodą było stypendium w wysokości czesnego - czyli ten, kto zakwalifikował się do SBM nie musiał płacić czesnego. Był to tak jakby test, sprawdzający wiedzę ogólną. Test był w formie tego na inteligencję, był jednak zdecydowanie trudniejszy. Wcześniej złożyłem oczywiście niezbędne papiery. Po jakimś czasie dostałem informację, że do SBM się nie zakwalifikowałem, ale zostałem przyjęty na uczelnię, na kierunek Dziennikarstwo i komunikacja społeczna.
Cóż mogę rzec. WSIiZ jest naprawdę profesjonalną uczelnią. Jedną z najlepszych w kraju. To pierwsza uczelnia, która zlikwidowała indeksy. I rok operuje elektronicznymi legitymacjami. Zresztą, każdą sprawę na uczelni najlepiej załatwić przez Internet. I tak po prostu robimy. Każdy student i pracownik ma swój adres e-mail i właśnie za jego pomocą kontaktujemy się ze sobą. Sam budynek jest w miarę duży, szkoła posiada również dwie filie na przedmieściach (z kampusem i halą sportową), do których dojechać nie jest łatwo. Są duże sale, dobrze wyposażone. Kadra jest naprawdę profesjonalna, należy do niej wielu profesorów i doktorów z całej Polski (chyba). Jeśli chodzi o czesne to jest wysokie. Ale patrząc na uczelnię - to zrozumiałe.
Nie mam mieszkania. Dojeżdzam z Mielca do Rzeszowa. Podróż łącznie trwa 2 godziny. I tak, żeby dojechać na zajęcia rozpoczynające się o 8:00, muszę wstać przed 5:00. Jak wiemy, jest to środek nocy. ¦pię bardzo krótko, więc po 5 dniach jestem kompletnie wykończony. Ale lubię sobie wmawiać, że to hartuje ciało i ducha.
Nie wiążę swojej przyszłości z dziennikartswem. Jest to tylko hobby. Z jednej strony jestem zły na siebie, za to, że zawaliłem w lipcu, z drugiej zaś strony cieszę się, że mogę poszerzać swoją wiedzę o dziennikarstwie, poznać ciekawych ludzi i uczyć się samodzielności.
_________________
Kadrowanie wspomnień