Od kilku miesięcy przyglądam się sytuacji z niemałym zaciekawieniem. Temat dotyczy co prawda Deklaracji Wiary, ale sądzę, że szersze spojrzenie nikomu nie zaszkodzi. Otóż od kwietnia mieliśmy już wiele wojen światopoglądowych:
1. Podpisanie Deklaracji Wiary przez lekarzy.
2. "Golgota Picnic".
3. Sprawa doktora Chazana.
4. Projekt Deklaracji Wiary nauczycieli.
(I wiele pomniejszych, o których nie ma sensu pisać.)
Najwyższy, jak sądzę, czas na wyciągnięcie chociaż wstępnych wniosków. Przede wszystkim należałoby ustalić, dlaczego konflikty mają miejsce. Wydaje mi się, że powód jest prosty:
mówi się, że Kościół jest prześladowany. Oczywiście nikt nie wie w jaki konkretnie sposób, ale
jest prześladowany. Stąd zwrócenie uwagi lekarzowi, który swoim nazwiskiem sygnował niechlubny dokument, odebrane będzie nie jako dobra rada (
coś ty chłopie za bzdury podpisał!), ale jako atak. "Golgota Picnic", którego nikt nie widział, zostało przez środowiska zbojkotowane, żeby nie powiedzieć zakrzyczane. Obraza uczuć religijnych? Jakoś przy "Lawie" Konwickiego nikt nie protestował ("Wielka Improwizacja" Mickiewicza to przecież jedno wielkie bluźnierstwo). Sprawa Chazana jest o tyle skomplikowana, że z problemu typowo prawnego zrodziła się wojna światopoglądów (dlatego też nie będę się weń pchał). Deklaracja Wiary nauczycieli to w mojej opinii tragifarsa- z jednej strony wiem, że nie wpłynie to na program nauczania, a z drugiej mam wątpliwości, czy nie czeka nas zmuszanie uczniów do przyjmowania z góry ustalonego światopoglądu (tzn. wybiórczo traktowanego katolicyzmu). Martwi mnie także ewentualny wpływ deklaracji na jakość wiedzy przekazywanej na przedmiocie "wychowanie do życia w rodzinie". Musimy wszak pamiętać, że nauka Kościoła nie zawsze zgadza się z najnowszymi doniesieniami nauki świeckiej (chociażby w kwestii masturbacji). Mam też w pamięci podręczniki zawierające nieprawdziwe, a zarazem szkodliwe informacje dotyczące mniejszości seksualnych- brak delikatności w tej materii może być w skutkach bardzo groźny dla bardziej wrażliwych młodych osób, jakby samo poczucie odmienności nie było wystarczającą pokutą.
Pytaniem, które nasuwa się samo, jest: komu zależy na utrzymywaniu ludzi w błędnych przekonaniach? Nie chcę, aby górę nad zdrową oceną wzięły we mnie uprzedzenia, niemniej obawiam się, że hierarchowie polskiego Kościoła przyzwalają na obecną sytuację (czy to otwartym poparciem, czy milczeniem). Polski Kościół potrzebuje wroga. Od dwustu lat miał z kim walczyć: najpierw z zaborcą, później okupantem, jeszcze później ideologią komunistyczną, a teraz...? Atakuje mniejszości seksualne, ostatnio- odnosząc się do
deklaracji- także wyznaniowe, wołając jednocześnie, że jest prześladowany. Wsparcie ze strony zaślepionych dogmatem polityków również tylko szkodzi- zarówno wizerunkowi, jak i zdrowemu osądowi. A zdrowy osąd (nawet) w Kościele jest, tylko stłamszony- wystarczy zapoznać się ze słowami chociażby księdza Bonieckiego. Oczywiście samo (ciche) przyzwolenie hierarchów to zbyt mało- wszak potrzebna jest jeszcze siła napędowa. Nie jest nią prosty wielki proboszcz, nie jest nią też zajęty sprawami wyższej wagi ksiądz biskup. Napęd stanowią media, media konserwatywno-katolickie dla mas, którymi łatwo jest sterować. Koniecznym byłoby zastanowienie się nad tym, dlaczego owym mediom aż tak zależy na wywoływaniu w kraju podziałów. Dlaczego ponad naukę ewangelii przedkładają własne(?) ambicje? Na chwilę obecną jest to dla mnie bardzo niejasne, nie wolno jednak pomijać faktu, że hierarchowie nie próbują nikogo przywołać do porządku.
Na zakończenie podejmę próbę zaklasyfikowania owych
mas. Jak łatwo się domyślić, nie są to wszyscy katolicy. Nie są to nawet ci, którzy co niedzielę chodzą do kościoła, chociaż zapewne część z nich podziela opinie "aktywistów". Grupa ta, wg moich ustaleń, to w głównej mierze wyznawcy jedynego słusznego radia oraz zwolennicy narodowego socjalizmu. O ile ci pierwsi są właściwie niegroźni, o tyle ci drudzy stanowią zagrożenie światopoglądowe dla wielu młodych ludzi (w tym samych siebie). I tutaj wywód swój zakończę.
_________________
"Polskie życie polityczne nie może być dżunglą afrykańską, w której buszuje kilkunastu hultai klasowych. Wasz faszyzm albo zginie w Polsce, rozbije głowę o demokrację, albo Polska zapłonie wojną domową." - Ignacy Daszyński