Wydaje mi się, że czas nigdy nie "wyleczy" w stu procentach. Po sobie widzę, że upływające miesiące i lata przytępiają pewne emocje i uczucia, sprawiają, że zapominam niektóre szczegóły z minionych wydarzeń, odbierają im nieco ostrości i intensywności koloru. Nie sprawia to jednak, że zapominam.
Widząc osobę, z którą łączy mnie jakieś nacechowane silnymi emocjami wspomnienie, nie przejdę obok niej tak, jak obok przypadkowej osoby na ulicy. Przecież nie ma możliwości, żeby te kilka lat wymazało wszystko do zera. Zwykle odczuwam jeszcze jakieś delikatne ukłucie w takim momencie, wraca kilka wyrywkowych obrazów z przeszłości, chwilowe przygnębienie, jednak szybko się z tego otrząsam.
Nikt mi nie wmówi, że po jakimś czasie jesteśmy w stanie pozostawić to, co nas kiedyś bolało, tak po prostu za sobą i nigdy więcej się nie odwracać..
_________________
meow