Stwierdzam, że niewielka jest granica między byciem dominującym a byciem uległym.
Przyznam także, iż po ostatnim stwierdzeniu mojego znajomego: naturalnie, nie mogłabyś dominować, przecież wyglądasz tak, że nawet muchy byś skrzywdzić nie potrafiła.
I to prawda, przecież ja nawet obrażać nikogo nie potrafię, a cóż dopiero wysublimowane praktyki.
Lecz brakowało mi nieco tego wszystkiego, od kiedy jestem z An. Więc czasami praktykujemy małe co nieco.
An lubi nieco delikatniejszą odmianę BDSMu. Przy muzyce, z jedwabną opaską na oczach, lubi dostawać lanie.
Więc ja się muszę spełniać w tej roli kata! Lecz upodobała sobie szczególnie bondage.
A ja byłam ostatnio na pokazie shibari. Za sprawą tego całego towarzystwa, bo ostatnio tym się bardziej interesować zaczęłam.
Wygląda z mymi węzłami przepięknie.
Mi to daje satysfakcję, bo zaróżowione pośladki ładnie wyglądają, a ja w ogóle je lubię oglądać. W każdej postaci.
Ja znalazłam dominującą parkę. Kobieta, mężczyzna. Mężczyzna sporo lat w klimacie, i tego typu skórzane pejcze posiada, klimatyczne miejsce tworzy, z haczkami przy suficie. Wszystko tak cholernie profesjonalnie, że nic tylko tam być i cierpieć.
Bo właśnie ostatnio mam niemałego bzika na punkcie skórzanych rękawiczek, masek i tego typu. I wcielam się w różne role, zabawy z odgrywaniem ról, to podwójna satysfakcja.
Ponoć z kneblem w ustach mi do twarzy i ze spływającą ślinką.
_________________
W miękkim futrze kota