Ja również nie słodzę.
Kanapek z ogórkiem czy pomidorem nigdy nie solę, w ogóle mało solę, nawet ziemniaki gotowane bez soli mi smakują doskonale (jeśli ktoś zapomni posolić, bo tak to nie dają mi się namówić).
Kolacji też po 18 nie jem, chyba, że jakoś od święta.
Nie wyobrażam sobie żeby wstać w nocy z głodu, pójść do lodówki i coś zjeść.
Kocham curry, bez curry nie ma kotleta, jajecznicy, nic.
Na śniadanie niemal zawsze jem serek homogenizowany, albo jogurt, albo piję mleko. Musi być coś mlecznego na śniadanie u mnie.
¦niadanie jem zaraz po przebudzeniu, poprzedzone ewentualnie szklanką ciepłej wody jak mi sie zechce, jest mi potem bardzo niedobrze ale ponoć to zdrowe.
Gdy mam ochotę na coś słodkiego a rozum mi podpowiada, że lepiej mi będzie jak tego nie zjem, to piję wodę aż w końcu mnie brzuch rozboli albo mi się zrobi niedobrze. A zanim przestanę cierpieć to juz mi się odechciewa jeść cokolwiek.
Jedząc zestaw kotlet+ziemniaki+sałatka (chociaż ostatnio mi sie jakos nie zdarza) od dziecka zaczynam od surówki i najpierw zjadam ją całą. Motywuje to od zawsze faktem, że zimna sałatka nijak mi nie pasuje do ciepłej reszty i pragnę się jej pozbyć jak najszybciej.
Ciasto czy tort zawsze jem warstwami, warstwa po warstwie. I batony i ciastka też.
Jabłko zjadam zawsze z ogryskiem i również z patyczkiem.